Szparagi z roku na rok zyskują na popularności. Coraz więcej osób się do nich przekonuje. I nie ma się co dziwić. Tarta ze szparagami, pizza ze szparagami, czy szparagi blanszowane smakują wybornie. Za pęczek świeżych szparagów zapłacimy 10 zł.
W ich produkcji przodują gminy Wilków i Łaziska. Znajduje się tu najwięcej plantacji w naszym powiecie.
Warzywo kapryśne, uprawa pracochłonna
Jedną z nich prowadzi rodzina Węglińskich z Łazisk. Szparagami zaczął się trudnić ponad trzydzieści lat temu pan Grzegorz, nestor rodziny.
– Zawsze byłem ryzykantem. Chciałem robić i mieć to, czego jeszcze nikt w okolicy nie miał i nie robił – opowiada.
Dlatego w 1986 roku, kiedy sprowadził się do Łazisk, postawił właśnie na szparagi. Początki były ciężkie.
- Warzywo jest kapryśne, wymagające i mało odporne na pogodowe anomalie. Ułatwieniem i zachętą był fakt, że pobliski zakład w Zagłobie kupował zbiory, a co najważniejsze, dostarczał plantatorom sadzonki – wspomina.
Uprawa też jest bardzo pracochłonna. Szparagi rosną bardzo szybko. Przy odpowiednich warunkach potrafią w ciągu godziny urosnąć nawet do trzech centymetrów. Dlatego czasami w ciągu jednego dnia zbierać trzeba je dwukrotnie.
Pan Grzegorz z biegiem lat powiększył areał uprawy i pozyskał nowych odbiorców.
- Ale czas jest nieubłagany, już nie te lata i nie ta kondycja. Na szczęście pałeczkę przejęło młodsze pokolenie i mam godnych następców – przyznaje mieszkaniec Łazisk.
Szparagi też odczuły pandemię
Dziś uprawą szparagów zajmuje się syn pana Grzegorza i jego małżonka.
- Produkcja szparaga w naszym wydaniu to swego rodzaju rodzinna manufaktura. Wszystkie prace związane z płukaniem, sortowaniem i wiązaniem towaru w równe półkilogramowe pęczki, wykonujemy ręcznie – mówi pani Monika, synowa.
Węglińscy dbają o to, aby w tym, co produkują, było jak najmniej chemii. Przyznają jednak, że nie da się jej całkowicie wyeliminować, a środki chemiczne stosują tylko wtedy, kiedy to jest bezwzględnie konieczne.
Do zbiorów nie zatrudniają obcokrajowców. W sezonie pracują tylko członkowie rodziny Węglińskich i kilka zatrudnionych osób z okolicy.
Panująca pandemia dała się odczuć również producentom szparagów. Zastój na giełdach owocowo-warzywnych, brak dostaw do restauracji zrobiły swoje. Został klient indywidualny.
- Odkąd zakład w Zagłobie zmienił profil produkcyjny i nie skupuje tych warzyw, musimy starać się sami o rynki zbytu, a co za tym idzie - w jakiś sposób towar nasz uatrakcyjnić – mówi Łukasz Węgliński, który od dłuższego czasu eksperymentuje.
Syn pana Grzegorza ma nadzieję, że w niedługim czasie na lokalnym, a być może i krajowym rynku, zadebiutuje szparag konserwowy z Łazisk.
- Wierzę też, że nasze dzieci podtrzymają rodzinną tradycję i, o ile rynek całkowicie się nie załamie, firmę poprowadzi kolejne pokolenie - dodaje.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.