A zebrali się głównie po to, żeby jak najwięcej osób dowiedziało się o ich problemach, zwłaszcza że niebawem do grupy producentów malin mogą dołączyć inni rolnicy, którzy zajmują się uprawą wiśni, czereśni, jabłek czy zboża. Pojawiło się wielu dziennikarzy.
Podobnie jak w poniedziałek rolnicy i posłowie spotkali się przed zakładem przetwórczym KABAKO Gruppe w Opolu Lubelskim. W związku z protestem zablokowana była część ulicy Przemysłowej.
- Ten protest dzisiaj jest legalny, jest zgłoszony, mamy ulicę na swoją wyłączność, jeżeli będziemy chcieli – mówił organizator protestu, Paweł Kargulewicz z Majdanu Bobowskiego.
W imieniu protestujących wystosowane zostało pismo, które skierowane zostało do Roberta Telusa, ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
- Problem zaczyna dotykać nie tylko producentów malin, ale również producentów porzeczki czerwonej, porzeczki czarnej, czereśni – jak ostatniej doby mogłem się przekonać – czereśnia na ten moment tak naprawdę jest niesprzedawalna – mówi Łukasz Cielma ze Stowarzyszenia Lubelskich Plantatorów Malin, a jednocześnie autor pisma.
Jak wspomniał Cielma, na dzisiejszy protest zaprosił ministra rolnictwa, ale w odpowiedzi sam dostał …zaproszenie na jutro (6 lipca) na spotkanie z ministrem.
- Niestety, ale minister olał nas ciepłym moczem, jak to się mówi i nie chce być z nami na dzisiejszym spotkaniu – mówi Cielma. – A spotykamy się tutaj, bo mamy problem: niedługo nie będziemy mieli za co żyć tak naprawdę, bo kilogram malin na ten moment to 4,50 zł w porywach do 5 zł, a koszt wyprodukowania to jest 7,50 zł – dodaje zdenerwowany.
Emocji podczas protestu nie brakowało.
Nikt z występujących nie krył zdenerwowania. Mówili o trudnościach ze sprzedażą wyprodukowanych owoców, a tym samym również o tym, nie będzie można godnie żyć z pracy rolnika.
Rolnicy obecną sytuacją na rynku owoców miękkich, jak sami przyznają, są już zmęczeni. Zwłaszcza, że przyszłość nie wygląda kolorowo.
Na dzisiejszym spotkaniu zabraknąć nie mogło lidera Agrounii, Michała Kołodziejczaka. Jak wspomniał na początku, rolnictwo i sadownictwo stało się zawodem, do którego trzeba dokładać, pracując gdzieś dodatkowo.
- To jest absurd! Tutaj coś stanęło na głowie! – grzmiał Kołodziejczak. – Ja dzisiaj pojechałem do ministra rolnictwa, żeby złożyć dokument, żeby minister razem ze mną poszedł do tego zakładu i do innych zakładów, żeby zapytał: „Dlaczego kupujecie poniżej kosztów produkcji?”. (…) Tak, powinien (minister – dop. red.) przyjechać się tu wytłumaczyć, ale przede wszystkim powinien jechać, zapytać innych: „Dlaczego wykorzystujecie sytuację?”. Żyjemy w takim kraju, gdzie praca przestała się opłacać – kontynuował.
Szef Agrounii złożył przy okazji propozycję dla rządzących. Jego zdaniem do referendum, które planują zrobić w dniu wyborów, powinni dopisać kilka pytań, np. „Czy my chcemy, żeby politycy ciągle kradli?”, „Czy my chcemy, żeby politycy ciągle pozwalali, żebyśmy my byli ciągle okradani przez firmy, które są w Polsce?”. Dodał również, że w ciągu pięciu lat pracy rządu nic nie zostało zrobione.
- Trzeba było trochę wcześniej zareagować, zmusić tych nierobów z PiS-u do roboty! – po tych słowach Kołodziejczaka wśród zgromadzonych rozległy się brawa.
Szef Agrounii doskonale zdaje sobie też sprawę z poparcia, jakie na terenie powiatu opolskiego w ostatnich wyborach miał PiS. Jednak nie dziwiło go to, stwierdził, że politycy z PiS okłamali swoich wyborców.
- I kiedy ja tutaj jadę, to mówią mi: Michał, jedziesz do miejsca, gdzie PiS ma ponad 60 – 70 proc. Poparcia, gdzie ty tam pojedziesz – przyznał szef Agrounii, co spotkało się z ogromnym odzewem naszych rolników, którzy zaczęli krzyczeć jeden przez drugiego:
- Miał!!!
Po przemowach zgromadzeni przeszli częścią zamkniętej ulicy Przemysłowej od Kabako w stronę Państwowej Straży Pożarnej i z powrotem.
Protest przebiegł spokojnie.
Jutro przedstawiciele rolników z powiatu opolskiego i kraśnickiego mają spotkać się z ministrem rolnictwa.