Od 12 kwietnia do końca czerwca Biedronka prowadziła promocje, podczas której zobowiązała się do utrzymania stałej ceny regularnej 150 najczęściej kupowanych produktów. Reklamując obniżkę, sieć zapewniała, że jeśli klienci znajdą te produkty w korzystniejszych cenach w innych sklepach - Biedronka zwróci im różnicę.
Zdaniem UOKiK, przekazy reklamowe dotyczące akcji „Tarcza Biedronki Antyinflacyjna” mogły wprowadzać konsumentów w błąd. Sieci grozi kara do 10 proc. obrotu. W 2021 r. sprzedaż wyniosła ok. 66 mld zł, dlatego teoretycznie dyskont musiałby zapłacić przeszło 6,5 miliarda złotych. To więcej niż roczny budżet miasta wielkości Poznania!
"Uciążliwa" promocja nie opłacała się klientom?
Zasady akcji promocyjnej „Tarcza Biedronki Antyinflacyjna” klienci mogli przeczytać w regulaminie. Był on dostępny w internecie. Jak jednak zauważą UOKiK, na próżno, mimo deklaracji sieci, było szukać go wywieszonego w sklepach Biedronka. Na życzenie zdeterminowanych klientów pracownicy sklepu mogli go ewentualnie wydrukować, ponieważ do sklepów trafił wyłącznie w wersji elektronicznej. Tego też dotyczy jeden z zarzutów – braku realnej dostępności regulaminu promocji w sklepach Biedronki.
Jak informuje Tomasz Chróstny, prezes urzędu, jeśli już klienci dotarli do regulaminu, dowiedzieli się, że nie wystarczyło - zgodnie z hasłem reklamowym - znaleźć tańszy produkt w innym sklepie. Regulamin wprost wskazywał, że produkt ten należało kupić i to nie tylko w sklepie Biedronki, ale również u konkurencji, która została w regulaminie ograniczona do najpopularniejszych sieci. By uzyskać zwrot różnicy warunków regulaminowych było dużo więcej i były wymagające, a wręcz uciążliwe, co mogło uczynić skorzystanie z akcji promocyjnej nieopłacalnym.
Niezliczone wymogi, a na koniec... e-kod ważny 7 dni
Prezes wyjaśnia, że zakupów należało dokonać w tym samym tygodniu (liczonym od poniedziałku do niedzieli). Ponadto klienci musieli również zrobić zdjęcia porównywanego produktu (wraz z etykietą ze składem) i zachować nienaruszone paragony bądź faktury. Następnie konsumenci mieli w ciągu 7 dni od zakupów przesłać elektronicznie zgłoszenie. Gdy zostało ono przyjęte dostawali numer zgłoszenia i zobowiązani byli do wysyłki pocztą tradycyjną (opłacając koszty listu), również w terminie 7 dni, oryginałów dowodów zakupu i zdjęć.
Ponadto, bazując na przekazach reklamowych, klienci sieci mogli spodziewać się otrzymania zwrotu różnicy cen w formie pieniężnej do dowolnego wykorzystania. Tymczasem regulamin precyzował, że dostaną oni wyłącznie e-kod o wartości zgłaszanej różnicy w cenie, do wykorzystania tylko w sklepach sieci i tylko w terminie 7 dni od jego otrzymania.
"Tarcza Biedronki Antyinflacyjna” - zasady wydawały się proste, obietnica kusząca, ale rzeczywistość okazała się inna. Zweryfikowaliśmy, jak klientom przedstawiane były benefity wynikające z promocji oraz zasady uczestnictwa i doszliśmy do wniosku, że przekazy reklamowe mogły wprowadzać konsumentów w błąd (...). Dlatego postawiłem trzy zarzuty spółce Jeronimo Martins Polska
- powiedział prezes Tomasz Chróstny. Dodał też, że właścicielowi zostały postawione zarzuty praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów.
Tymczasem Biedronka... zdziwiona zarzutami
Poprosiliśmy biuro prasowe sieci Biedronka o komentarz w tej sprawie. W odpowiedzi otrzymaliśmy informację, że sieć Biedronka "od wielu lat robi wszystko, żeby oferować najniższe ceny na rynku".
Ta i wszystkie inne akcje promocyjne mają na celu stworzenie realnych oszczędności dla polskich klientów. Jesteśmy zaskoczeni informacjami krążącymi w mediach
- przekazało biuro prasowe naszej dziennikarce.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.