Mrożące krew w żyłach sceny rozegrały się we wtorek, 4 sierpnia, wczesnym rankiem na drodze krajowej numer 92 w miejscowości Stare Paprockie Holendry (gmina Krzymów).
Cysterna w rowie
- Zgłoszenie o wypadku dostaliśmy o godzinie 4.30 rano
- informuje Renata Purcel-Klaus z Komendy Miejskiej Policji w Koninie.
Dostawcze volvo z cysterną, należące do jednej z firm przewozowych z Poniatowej, na prostym odcinku drogi z niewiadomych przyczyn zjechało do rowu, a następnie dachowało. W cysternie kierowca przewoził 20 ton koncentratu jabłkowego.
- Ze względu na rozszczelnienie zbiornika z olejem napędowym w samochodzie ciężarowym zadysponowano samochód z kontenerem chemiczno-ekologicznym z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Nr 1 Koninie. Zbiornik został uszczelniony, a wyciek ograniczony
- relacjonuje mł. kpt. Sebastian Andrzejewski, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Koninie.
Przyczyny zdarzenia wyjaśnia konińska policja.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną było niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze. Niewykluczone, że z uwagi na wczesną porę mogło to też być przyśnięcie. Kierujący, mieszkaniec gminy Chodel, był trzeźwy
- tłumaczy Purcel-Kalus.
Mógł uderzyć w dom
Kierowca sam wydostał się z rozbitego pojazdu. Ale niewiele brakowało, aby rozpędzony samochód wjechał w dom.
- Mieszka tam starsza pani. To cud, że nikomu nic się nie stało, a mogło dojść do tragedii. Niedawno kilkanaście metrów dalej też był wypadek
- mówi Zbigniew Kupczyk, sołtys Starych Paprockich Holendrów.
Na szczęście obyło się bez ofiar.
- Został naruszony płot i narożnik dachu wraz z rynną
- precyzuje Renata Purcel-Kalus.
Zdarzenie zostanie najprawdopodobniej zakwalifikowane jako kolizja drogowa.
Własne postępowanie wyjaśniające zapowiadają również władze firmy transportowej z Poniatowej. Na razie trudno jest oszacować straty. Nie wiadomo też, czy pojazd po remoncie będzie nadawał się do dalszego użytkowania.
- Trwa transport pojazdu z miejsca wypadku. Ale ze zdjęć wygląda na to, że będą to szkody całkowite
- tłumaczy Marek Kramach, prezes zarządu poniatowskiej firmy i dodaje:
- Kierowca, który realizował transport posiadał wszelkie uprawnienia do kierowania tego typu pojazdami. W tym przypadku nie doszło do przekroczenia czasu pracy, bo kierowca jechał dopiero od dwóch godzin.