- Kiedyś występowały niewielkie podsiąki w mojej piwnicy. Ale były sporadyczne. Zdarzały się raz do roku, po 2-3-tygodniowych deszczach i w ciągu dwóch dni woda sama znikała. Jednak od jakiegoś czasu zdarzają się coraz częściej
- opowiada pani Grażyna Kobiałka z Woli Rudzkiej, której stary dom graniczy z podmokłym lasem i rzeczką. W pobliżu są też stawy.
Melioracja jest, ale nie działa
W pobliżu domu naszej Czytelniczki znajdują się rowy melioracyjne.
- Powinny być drożne i szybko odprowadzać deszczówkę. Niestety rowy na przeciwko mojego domu są drożne, ale już te, które odprowadzają wodę do pobliskiej rzeki nie mają przepływu
- narzeka.
Jak twierdzi, do tego rowu melioracyjnego trafiły m.in. gałęzie drzew wycinanych podczas remontu wiaduktu kolejki wąskotorowej.
Deszczówka zamiast do rzeki trafia więc do piwnicy pani Grażyny.
- Ostatnio wystarczyły dwa dni deszczu, żeby w piwnicy i kotłowni pojawiła się woda obfita jak nigdy dotąd. Zięć, żeby rozpalić ogień w piecu musiał wkładać rybackie kalosze. Woda nie zeszła przez dwa tygodnie
- mówi mieszkanka Woli Rudzkiej.
Właściciel niech posprząta
Ze swoim problemem pani Grażyna interweniowała w gminie i Zarządzie Dróg Wojewódzkich. Bezskutecznie.
- My dbamy o rowy przydrożne, które są urządzeniami drogowymi. Natomiast za rowy melioracyjne nie odpowiadamy. Odpowiadają za nie właściciele działek, przez które te rowy przebiegają. I to oni muszą się dogadać, aby ten rów udrożnić
- wyjaśnia Andrzej Gwozda, dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich w Lublinie.
Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych mówi to samo.
- Ustawa Prawo Wodne określa, kto jest odpowiedzialny za należyte utrzymanie urządzeń melioracji szczegółowych, między innymi rowów wraz z budowlami takimi jak przepusty, zastawki, sieci drenarskie. Są to właściciele gruntów, na których znajdują się takie urządzenia -
tłumaczy Aneta Lis, rzeczniczka WZMiUW w Lublinie. I odsyła do wydziału geodezji Starostwa Powiatowego.
- Należy poszukać numerów działek i wówczas znajdzie się właściciela gruntów
- dodaje Lis.