W siedzibie spółki Fruvitaland doszło do długo oczekiwanego spotkania członków grupy z zarządem spółki.
- Wiedziałam, że nie będzie to łatwe spotkanie, ale oczekiwałam rzetelnych informacji o tym, co dalej, a także wyjaśnień, jak doszło do takiej zapaści i dlaczego. Niestety to, co usłyszeliśmy, to po prostu kpina z nas wszystkich. Teraz już nie mam żadnych złudzeń co do tego, czy uda nam się odzyskać jakiekolwiek pieniądze od Fruvitalandu - mówi Edyta Niezgoda, żona jednego z członków grupy.
Zdesperowani rolnicy przyszli na spotkanie z nadzieją na uzyskanie rzetelnych informacji na temat spłaty należnych im kwot. Niektórzy z nich, ufając w szybkie uregulowanie płatności, zadłużyli swoje gospodarstwa i obecnie nie tylko nie mają z czego żyć, ale także muszą spłacać zaciągnięte zobowiązania, mając świadomość, że ich ciężko zarobione pieniądze są w piotrawińskiej spółce.
Niech pan pole sprzeda, proponuje prezes Ziętek
Z relacji uczestników spotkania dowiadujemy się o szokującym komentarzu w tej sprawie Sławomira Ziętka, jednego z wiceprezesów Fruvitalandu.
- Jeśli nie ma pan z czego żyć, to może pan sprzedać swoje pole - mówił do Mariusza Wawra z Ratoszyna.
- Może niech pan sprzeda swojego mercedesa - odpowiadał załamany rolnik. Prezesi zaczęli przedstawiać ludziom wyniki finansowe spółki za ostatnie lata, to zakończyło się ogólną awanturą. Rolnicy dowiedzieli się, że po niewypłaceniu przez ARIMR należnych spółce pieniędzy sytuacja zaczęła się pogarszać. Największy kryzys nastąpił w 2018 r., kiedy Fruvitaland sprzedał skupione od członków grupy owoce 8 mln poniżej ceny ich zakupu.
(…)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).