Sprawa zabójstwa Patryka P. wstrząsnęła opinią publiczną. Doszło do niego 19 kwietnia ub.r. w pobliżu wałów przeciwpowodziowych w miejscowości Kępa Chotecka. Wielu mieszkańcom gminy Wilków, w której mieszkał 17-latek, trudno jest uwierzyć, że za jego śmiercią stał szkolny kolega.
Z aresztu na salę
Pierwsza rozprawa odbyła się 4 stycznia. 21-letni Krzysztof K. doprowadzony został na salę rozpraw z Aresztu Śledczego, w którym przebywa od kilku miesięcy. Był w kajdankach. Pilnowało go dwóch policjantów. Blask fleszy nie speszył go. Sprawiał wrażenie spokojnego.
21-letni Krzysztof K. pochodzi z Kolonii Wilków. W okolicy znany był bardziej z ksywy "Szpadel". Wysoki, szczupły, szatyn. Wykształcenie podstawowe, kawaler, bezrobotny. Utrzymywał się z prac dorywczych. Razem z Patrykiem K. chodził do tej samej szkoły w Kazimierzu Dolnym. Znali się, byli kolegami. Mieszkali w sąsiednich wsiach. "Szpadel" był już karany. Za posiadanie narkotyków dostał grzywnę.
Tuż za nim na salę weszli członkowie rodziny Patryka P. Matka zabitego 17-latka, brat i dwie siostry. Zeznawali w charakterze świadka. Sąd przyznał im status oskarżyciela posiłkowego o co wnioskowała reprezentująca ich mecenas. Pojawiła się też matka oskarżonego o zabójstwo. Ona skorzystała z możliwości odmowy składania zeznań.
Dwa zarzuty
Śledztwo w sprawie zabójstwa nastolatka z Machowa prowadziła opolska prokuratura. Śledczy postawili ostatecznie Krzysztofowi K. dwa zarzuty. Zabójstwa i jazdy ciągnikiem rolniczym pod wpływem alkoholu. Prokurator po zebraniu wszystkich dowodów nie miał wątpliwości, że 21-latek działał z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia 17-letniego Patryka P.
Wielokrotnie uderzał go nieustalonym narzędziem tępym, twardym lub tępokrawędzistym w tym dwukrotnie nogą obutą w buty sportowe z tzw. półobrotu w twarz, głowę, szyję, klatkę piersiową, ręce, biodra, nogi powodując obrażenia ciała
- odczytywała akt oskarżenia Marzena Czopek, p.o. prokuratora rejonowego w Opolu Lubelskim.
W ten sposób Krzysztof K. spowodował na ciele swojego 17-letniego kolegi ponad 30 obrażeń. Podczas ich wyliczania matka zabitego Patryka P. zaczęła płakać. Zemdlała, gdy sędzia Andrzej Klimkowski zaczął odczytywać pierwsze wyjaśnienia Krzysztofa K. złożone na policji. Konieczne była przerwa w rozprawie.
Krzysztof K: "Nie zabiłem"
W sądzie Krzysztof K. nie przyznał się do zabójstwa.
Przyznaję się tylko do jednego zarzucanego mi czynu, jazdy ciągnikiem pod wpływem alkoholu. Do zarzutu zabójstwa nie przyznaję się
- mówił sądowi 21-latek z Kolonii Wilków.
W trakcie procesu powtarzał kilka razy.
Ja Patryka nie zabiłem. W żaden sposób nie przyczyniłem się do jego śmierci. To był nieszczęśliwy wypadek
- próbował przekonać pięcioosobowy skład orzekający "Szpadel".
Kilka razy też przepraszał rodzinę zabitego kolegi.
Chciałbym bardzo przeprosić rodzinę Patryka za to, co się stało. Proszę o wybaczenie tego, że go uderzyłem, że nie zgłosiłem na policję. Żałuję tego, co się stało. Nie powinno tak się wydarzyć
- mówił lekko wzruszony Krzysztof K.
Oskarżony odpowiadać chciał tylko na pytania swojego obrońcy. Nie zgodził się natomiast, aby pytania zadawał mu prokurator.
Zmieniał zeznania jak rękawiczki
Podczas rozprawy sąd odczytał trzy wyjaśnienia, jakie złożył "Szpadel". Pierwsze z przesłuchania na policji dostarczają najwięcej szczegółów zbrodni. W sądzie Krzysztof K. potwierdził w całości tylko te. Były one sprzeczne z dwoma kolejnymi. Podczas przesłuchania przez prokuratora "Szpadel" twierdził, że na przystanek pojechali z Patrykiem wspólnie ciągnikiem. Podczas jazdy Patryk spadł z ciągnika na drogę, uderzył z impetem głową o asfalt i zmarł. W ostatnich wyjaśnieniach Krzysztof K. zaprzeczył, że najechał na Patryka.
W rozprawie pytany przez swojego obrońcę opowiedział, co według niego wydarzyło się pamiętnego 19 kwietnia 2016 r. Wieczorem Patryk i Krzysztof spotkali się w sklepie w Machowie. Obaj przyjechali po zakupy. Patryk rowerem, Krzysztof ciągnikiem. Rozmawiali, po czym postanowili przenieść się na przystanek do pobliskiej Kępy Choteckiej, pili alkohol. Patryk miał zwierzać się Krzysztofowi.
Mówił, że ma problemy z narkotykami i osobami, które mu je dostarczają, że miał myśli samobójcze. Pomogłem mu jak zawsze pożyczając pieniądze
- relacjonował w sądzie to, co się wydarzyło tego dnia. Na przystanku 17-latek miał obrazić dziewczynę "Szpadla".
Puściły mi nerwy. Doszło miedzy nami do normalnej bójki. Uderzyłem go z półobrotu w twarz i z pięści. Miał rozcięte wargi, z nosa leciała mu krew, a na głowie miał zadrapanie
- opisywał obrażenia jakie zadał Patrykowi.
Na tym zakończyło się spotkanie. Patryk miał wsiąść na rower i odjechać w stronę starego bunkra. A "Szpadel" po chwili ciągnikiem w stronę zabudowań. Pod drodze uderzył w barierkę. Nie mógł wyjechać. Zaczął więc szukać pomocy u sąsiadów. Po około godzinie mógł pojechać dalej. Dojechał do miejsca, gdzie leżał na drodze Patryk.
Zacząłem udzielać mu pomocy. Nie dawał oznak życia. Obrażenia miał dużo większe. Przeniosłem go na bok, bo zobaczyłem, że samochód nadjeżdża, ale nie zatrzymał się
- przekonywał sąd oskarżony o zabójstwo.
Tyle "Szpadel" powiedział podczas pierwszej rozprawy.
"Głowa mu podskakiwała"
Co było dalej, wiemy z odczytanych wyjaśnień z policji.
Pomyślałem, że podczepię Patryka do ciągnika i gdzieś przewiozę celem jego ukrycia. Bałem się tego co zrobiłem, odpowiedzialności i tego co się stało
- mówił 22 kwietnia 2016 r. Krzysztof K.
Wpadł wtedy na pomysł, że ściągnie Patrykowi pasek od spodni, obwiąże nim nogi i przyczepi do ciągnika.
Po drodze układałem sobie w głowie co zrobić. Oglądałem się za siebie. Patrzyłem czy Patryk nie odpiął się. Widziałem, że głowa mu podskakiwała. Pomyślałem, że zawiozę go do lasu i zakopię. Pojechałem do lasu do Kolonii Wilków. Tam wykopałem dół i wrzuciłem ciało Patryka. Zasypałem to miejsce trawą i liśćmi, aby nikt nie mógł odnaleźć ciała
- relacjonował policji.
"Nikt mi nie przetłumaczy"
Choć od zabójstwa minęło już osiem miesięcy to rodzina zabitego 17-latka nie może dojść do siebie. W sądzie siostry mówiły o tym jak bardzo tęsknią za swoim bratem.
Kogoś w domu brakuje. Był dobrym dzieckiem. Uśmiechniętym. Pomagał mi rwać jabłka, maliny. Nic mi nie wiadomo, aby miał jakieś problemy osobiste, nadużywał narkotyków
- mówiła przez łzy starsza siostra Patryka P., która tak jak pozostałe rodzeństwo radziła młodszemu bratu, aby przestał kumplować się ze "Szpadlem".
Największy ból przeszywa jednak matczyne serce.
W głowie nie mieści się, żeby tak postąpić z drugim człowiekiem. Myślę o synu i myśleć będę do śmierci. Nikt mi nie przetłumaczy. Jego ubrania wiszą w mieszkaniu, patrzę na nie, oglądam je. Mam zdjęcie Patryka, śpię z nim, bo to jest moje dziecko
- szlochała pani Elżbieta, matka zabitego 17-latka.