Szlachetna Paczka to ogólnopolska akcja charytatywna, która stawia sobie za cel wsparcie rodzin znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej. Choć akcja organizowana jest od kilku lat, to do Chodla zawitała po raz pierwszy, w tym roku. I to przez przypadek.
Opiekunka Szkolnego Klubu Wolontariusza działającego w chodelskim gimnazjum w wakacje przeczytała informację o Szlachetnej Paczce.
- Poszukiwali liderów. Poczytałam o tej akcji i stwierdziłam, że spróbuję - wspomina Krystyna Sieramowska, nauczycielka z gimnazjum w Chodlu.
Pani Krystynie udało się skupić wokół siebie 10 wolontariuszy. Są wśród nich osoby młode i starsze.
- Na początku miałam tylko fotografować. Potem okazało się, że zostałam liderem całej grupy wolontariuszy. Chciałam jeszcze bardziej pomóc, więc zaangażowałam się do innych rzeczy - przyznaje Alicja Janczura z Adeliny.
Wszystkich połączył jeden cel. Bezinteresowne niesienie pomocy potrzebującym.
- Nawiązałyśmy przyjaźnie i znajomości. Ludzi, których spotykałam na co dzień nie znałam. A Szlachetna Paczka zbliżyła nas wszystkich. Wiem, że na tych osobach mogę polegać i się nie zawiodę - podkreśla liderka.
Wolontariusze jak zgrana drużyna osiągnęli wyznaczony cel. Najpierw w swoim najbliższym otoczeniu wyszukali rodziny potrzebujące pomocy, przeprowadzili z nimi wywiady, spisali listy potrzeb każdej rodziny. A były one różne. Od żywności, po meble i wyposażenie domu.
- Pomimo że socjalnie w Polsce już się poprawiło, bo państwo pomaga, to bieda wciąż jest. Dla mnie bieda nie jest sytuacją przerażającą, ale dla darczyńców z którymi jeździłam do moich rodzin tak. Przeżywali szok, że ludzie żyją w ten sposób, że dzieci już nie marzą. Płakali nad nimi wręcz - opowiada Ewa Kusznierowska, psycholog z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Chodlu, która też zaangażowała się w wolontariat Szlachetnej Paczki.
Ale znaleźć osoby czy firmy, które zechciałyby zaspokoić potrzeby rodzin, łatwo nie było. Przekonała się o tym Barbara Blender, wolontariuszka. Na szczęście nie zawiedli darczyńcy z Lublina, Chodla, Karczmisk, Łazisk, Zabrza i Norwegii.
- Dla dwóch moich rodzin udało się szybko znaleźć darczyńców. Na paczkę dla ostatniej rodziny składa się 20 osób z Lublina. Paczkę ufundował też Klub "Weteran" Zabrze, w którym pływam - mówi pani Basia.
Jak zapewniają wolontariusze, korzyści z tej akcji są obopólne.
- Gdy pomagamy, to dobro idzie do drugiego człowieka. Ale my z tego czerpiemy również satysfakcję i przy okazji łapiemy nowe cenne doświadczenie zawodowe - podkreśla Ewa Kusznierowska.