Ilona Majak-Gierczak na co dzień pracuje jako nauczyciel języka polskiego w Liceum Ogólnokształcącym w Opolu Lubelskim. To radna powiatowa, dlatego bez zgody rady nie można zwolnić jej z pracy.
Podczas ostatniej sesji przewodniczący Rady Powiatu odczytał radnym pismo, w którym dyrekcja opolskiego ogólniaka wnioskuje o zgodę na zwolnienie jej z pracy. Nauczycielka i były dyrektor szkoły jest członkiem związku zawodowego "Solidarność", a obecnie również przewodniczącą międzyzakładowej organizacji na terenie powiatu opolskiego.
- 9 godzin to praca dla związku, a 9 to godziny dydaktyczne. Nie można bez zgody organizacji związkowej i mojej zmienić mi warunków umowy, na niekorzyść, a tym bardziej zwolnić mnie z pracy
- tłumaczy Majak-Gierczak.
Nie chciała być marionetką
Radna zaznacza, że to już kolejne podejście do pozbycia się jej ze szkoły. Pierwsze podjęto w 2013 roku.
- Z kolei w maju tego roku do związku zawodowego przyszło pismo z prośbą, aby związek wyraził zgodę na zwolnienie mnie z pracy. A co ciekawe wcześniej w arkuszu organizacyjnym szkoły dyrekcja poinformowała mnie, że zaplanowała dla mnie oddelegowanie do pracy w związku zawodowym. Z prawnego punktu wiedzenia to niemożliwe, bo oddelegowanie musi nastąpić z czegoś, czyli z etatu
- opowiada nauczycielka.
Jej zdaniem dyrekcja utrudniała jej dostęp do arkusza.
- Najpierw prosiłam ustnie, a 30 kwietnia napisałam wniosek o wgląd do dokumentów. Boksowałam się o to do 3 czerwca
- informuje Majak-Gierczak.
Kiedy w końcu otrzymała arkusz okazało się, że druga polonistka pracująca w szkole ma cały etat.
- Ta osoba dwukrotnie przegrała ze mną w konkursie na stanowisko dyrektora. Jest także osobą chronioną, ale ja mam wyższe kwalifikacje i spokojnie te 9 godzin można dla mnie wysupłać. To tylko dobra wola dyrektora i organu prowadzącego
- tłumaczy radna powiatowa.
Jej zdaniem cała sytuacja wynika z tego, że jeszcze jako dyrektor nie chciała podporządkować się wszystkim decyzjom starostwa.
- Jedne osoby są nietykalne. Więc chcą mnie w ten sposób po raz kolejny ukarać i zwolnić z pracy
- mówi otwarcie Ilona Majak-Gierczak.
Nauczycielka twierdzi, że ma to związek chociażby z wydarzeniami sprzed dwóch lat, kiedy jako dyrektor liceum zorganizowała akcję protestacyjną w obronie szkoły. Radna uważa, że starostwo miało do niej, jako kierownika placówki wiele nieuzasadnionych zastrzeżeń, choć rację przyznawały jej przeróżne instytucje, m.in. kuratorium oświaty, sądy, wojewoda.
- Ja po prostu nie zgadzałam się z pewnymi posunięciami, dlatego w 2012 roku na stanowisko dyrektora powołano mnie tylko na rok. Starosta zarzucał mi m.in. nieumiejętność w kierowaniu placówką, słabe wyniki maturalne. Miałam masę kontroli. W ostatnim roku dostałam naganę za to, że chciałam podzielić 44-osobową klasę. Zarząd nie wyraził zgody, a potem oskarżył mnie o niesubordynację, a ja przecież stosując się do zaleceń organu prowadzącego klasy nie podzieliłam. Z kolei, kiedy starosta powołał swoją panią dyrektor, pierwszą decyzją był właśnie podział tej klasy
- relacjonuje Ilona Majak-Gierczak i dodaje:
- Starosta postawił na swoim i mnie odwołał, ale pech chciał, że zostałam radną.
To rutynowa sprawa
Starostwo Powiatowe w Opolu tłumaczy, że kwestia wypowiedzenia radnej umowy o pracę jest związana jedynie ze zmniejszającą się liczbą uczniów.
- Jeśli nie ma tylu godzin, ile wynosi pensum, to dyrektor proponuje nauczycielowi zmniejszenie liczby godzin. Jeśli tych godzin nie ma w ogóle, to do końca maja musi wypowiedzieć umowę
- tłumaczy Zenon Rodzik, Starosta Opolski i dodaje:
- Pani dyrektor zaproponowała pani radnej ograniczenie godzin do pół etatu, czyli 9 godzin.
Starosta twierdzi, że podobne propozycje otrzymało wielu nauczycieli w placówkach mu podległych.
- Tylko w tym przypadku pani nie wyraziła zgody. Dlatego dyrekcja musiała złożyć wniosek, aby nie wpaść w kolizję prawną
- informuje Zenon Rodzik.
Starostwo zaznacza, że szkoły planują pracę na kolejny rok dużo wcześniej. Już w maju w dużej mierze wiadomo, iloma godzinami dysponuje dyrektor i komu będzie musiał wręczyć wypowiedzenie.
- Czasem jest tak, że uczniowie się pojawiają i wtedy dyrektorzy cofają wypowiedzenia
- podkreśla włodarz powiatu opolskiego.
Podczas sesji radna podnosiła, że miała utrudniony dostęp do arkuszy organizacyjnych szkoły. Musiała wielokrotnie prosić o możliwość przejrzenia dokumentów.
- Nie sądzę, aby taka sytuacja miała miejsce. Pani dyrektor jest bardzo skrupulatną i poważną osobą, a na pewno bardzo przezorną. A pani radna skarży na wszystko do różnych gremiów, w różnych sprawach sądzi się z nami i ze szkołą. W większości przypadków przegrywa. To chyba sposób na zaistnienie
- odpowiada starosta opolski.
Władze powiatu inaczej widzą również sprawę sprzed kilku lat, związaną z likwidacją liceum w Opolu.
- Zrobiono niepotrzebny szum. To spowodowało, że wielu uczniów wtedy zrezygnowało. Owszem były propozycje, ale dotyczyły jedynie połączenia szkół, gdzie byłby jeden dyrektor i zastępca. Ale uczniowie pozostaliby w tym samym budynku, na świadectwach byłaby ta sama szkoła. Tym bardziej, że część nauczycieli i tak zamiennie uczyła w obu szkołach
- wspomina Zenon Rodzik.
Zdaniem starosty Ilonie Majak-Gierczak wcale nie chodziło o dobro szkoły i uczniów.
- To bardziej była obrona stołka dyrektora, niż liceum. W to wszystko włączono młodzież, którą ściągnięto z wakacji. Potem pani na bazie tego szumu w obronie rzekomej likwidacji liceum wystartowała w wyborach i została radną. Nie chodziło o dobro dzieci, ale o zyskanie popularności
- tłumaczy Rodzik.
Pytamy władze powiatu, dlaczego skróciły kadencję dyrektora, kiedy placówką kierowała radna powiatowa?
- Mieliśmy kilka przesłanek, pojawiły się uwagi co do pracy szkoły, naruszenie dyscypliny, jeśli chodzi o sprawy finansowe. Obserwowaliśmy ciągły spadek liczby uczniów. Pani się odwoływała od decyzji Zarządu do różnych gremiów, Wojewody i Sądu, ale jest ostateczne rozstrzygnięcie NSA, uznające prawomocność decyzji Zarządu Powiatu. Dla mnie to zamknięta sprawa
- ucina starosta.
Zgodnie z prawem pracodawca (w tym przypadku dyrektor Liceum Ogólnokształcącego w Opolu Lubelskim) nie może zwolnić radnej bez zgody Rady Powiatu. Jednak już teraz starosta zaznacza, że być może do rozwiązania umowy nie dojdzie, a radni nie będą musieli decydować o losie koleżanki.
- Przyjęliśmy dwa warianty - założenie mniej optymistyczne, że będzie tylko jedna klasa i bardziej optymistyczne, że pojawią się dwie klasy. Wciąż trwa nabór. Myślę, że te godziny będą
- przypuszcza Zenon Rodzik.
Nie udało się nam porozmawiać z dyrektorką Liceum Ogólnokształcącego w Opolu Lubelskim. Małgorzata Woś jest na urlopie.