Postanowiłyście uczcić setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości realizując specjalny program profilaktyczny "Niepodległa nowotworom". Da się połączyć historię z medycyną, zdrowiem?
- Myślę, że tak. Nasze stowarzyszenie nawiązuje do tego ważnego wydarzenia historycznego. My też jesteśmy niepodległe nowotworom, nie dajemy się chorobie i walczymy o zdrowie, tak jak nasi dziadkowie walczyli o to, aby Polacy mogli żyć w wolnym i suwerennym kraju.
W związku z tym projektem zaplanowanych jest kilka ciekawych wydarzeń, m.in. Marsz Różowej Wstążki. Będzie to pierwszy taki marsz w Poniatowej i naszym powiecie.
- Tak, to będzie pierwszy u nas taki marsz, bo zazwyczaj takie marsze, w których biorą udział kobiety dotknięte chorobą nowotworową, organizowane są w październiku w Lublinie. Jeździmy i bierzemy w nich udział również i my. Teraz, 26 sierpnia, to Poniatowa będzie gościła Amazonki z całego województwa. Przyjadą zaprzyjaźnione kluby. Marsz rozpocznie się po mszy świętej, która odprawiona zostanie o godz. 12 w kościele parafialnym. Po nim, z różowymi balonikami, hasłami, przejdziemy na plac przy ul. Brzozowej, gdzie rozpocznie się piknik integracyjny pod hasłem "Niepodlegli chorobie". Szykuje się duża i ciekawa impreza.
Przewidziane są też ciekawe warsztaty.
- Niezależnie od marszu i pikniku zaplanowane są warsztaty z wizażystką i kosmetyczką. Uczyć będziemy się jak ukryć pewne niedostatki związane z wypadaniem włosów, utratą brwi i rzęs. Bo wiadomo, po chemii człowiek staje się łysy. Będziemy uczyły się modnie wiązać chusty na głowie. Zaplanowane są też warsztaty dietetyczne. Dla nas jest istotna dieta, gdyż nie wszystko możemy jeść. I na trzy dni pojedziemy na szkolenie do Krakowa, do Centrum Onkologii.
Jaki cel chcecie osiągnąć?
- Naszym celem jest przede wszystkim wszechstronne działanie na rzecz kobiet przed i po leczeniu raka piersi. Zależy nam na edukacji prozdrowotnej. U kobiety, która zachoruje na raka piersi siada psychika, a po operacji potrzebna jest jej codzienna rehabilitacja. Trzeba ćwiczyć, bo inaczej występują obrzęki. My już wszystkie to wiemy, jak to jest, ale kobietom, które dopiero zachorowały chcemy powiedzieć, że nie ma się co martwić, tylko trzeba ostro brać się za robotę - trzeba być silnym, walczyć z rakiem i ćwiczyć, bo rak to nie wyrok. My staramy się nie pamiętać o chorobie, tylko żyć normalnie.
Mogą się przyłączyć do was kobiety niezrzeszone w waszym stowarzyszeniu?
- Oczywiście, że mogą. Ten projekt realizujemy nie dla siebie, ale dla społeczeństwa. Nasze stowarzyszenie skupia 25 kobiet, a przecież doskonale wiemy, że kobiet chorych na raka piersi w naszym powiecie jest bardzo dużo. Wiele rodzin myśli, że jak mama, babcia, córka weźmie chemię, przejdzie naświetlenia, to jest już zdrowa. To nieprawda. Taka osoba jest już do końca życia naznaczona, nie ma siły, lata mijają zanim nabierze sił i przestanie brać leki. Co jest ważne to to, że chemia i naświetlenia powodują inne choroby. Sama tego doświadczyłam.