W piątek (1 października) Biuro Powiatowe ARiMR w Opolu Lubelskim świeciło pustkami. Do pracy przyszły tylko cztery z 22 osób zatrudnionych w rządowej agendzie.
- Reszcie dałem urlopy na żądanie, normalne, chorobowe
- mówi Henry Kołodziejczyk, kierownik BP ARiMR w Opolu Lub. Jak twierdzi strajk nie zaskoczył go.
- Działalność biura nie została sparaliżowana. Nie było żadnych problemów. Żaden rolnik nie ucierpiał. Wszyscy zostali obsłużeni
- zapewnia.
Dlaczego pracownicy ARiMR postanowili protestować?
- W tej agencji od dłuższego czasu nie dzieje się dobrze. Źle jest zarządzana, przez niekompetentne osoby. Pracownicy zmuszani są do pracy nawet w soboty
- mówi nasz informator. Chodzi też o pieniądze. Osoby, które mają niewielki staż pracy skarżą się na głodowe pensje.
- Zarobki są niewiele wyższe od średniej krajowej, a pracy jest ogrom
- usłyszeliśmy od jednego z pracowników.
Kołodziejczyk o zarzutach mówi, że są absurdalne. A ocena działalności Agencji należy przede wszystkim do rolników.
- Na działalność naszego biura nie wpłynęła żadna skarga, czyli nie ma jakiś problemów. Co do pracy w soboty, to jak jest taka potrzeba, jakieś pilne zadanie jak przyjmowanie wniosków suszowych, to pracujemy w soboty. Ale robimy to dla dobra rolników
- zapewnia szef BP ARiMR w Opolu Lubelskim.