W miniony czwartek (9 lipca) ogień strawił dom rodziny Grądzielów z Lasu Dębowego. Gdy wybuchł pożar, oni byli w polu. Rwali maliny.
- Dobrze, że zaczął padać deszcz i wróciliśmy wcześniej. W mieszkaniu były dwie butle z gazem. Szczęście w nieszczęściu, że nie wybuchły, bo nie zostałoby nic
- mówi Andrzej Grądziel.
- Gdy przyjechaliśmy na miejsce jedno pomieszczenie zajęte było już ogniem w całości, a w drugim paliła się futryna. Panowała bardzo wysoka temperatura. Komputer i inne sprzęty potopiły się. Poodpadały płytki ze ścian - relacjonuje Rafał Dobraczyński z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu Lubelskim.
Zdaniem strażaków prawdopodobnie doszło do zwarcia instalacji elektrycznej w sypialni. Z domu zostały tylko murowane ściany i dach. W środku są zgliszcza.
- Bóg czuwał nad nami. Udało się uratować resztę budynku, maszyny rolnicze. Spaliło się jednak całe wyposażenie, które mieliśmy w domu - mówi ze łzami w oczach Bożena Grądziel.
Po dokumentach, biżuterii i rodzinnych pamiątkach nie ma śladu. Z dymem poszła też pożyczka z banku, którą pani Bożena wzięła dzień przed pożarem.
- Spaliło się 5 tys. zł. Miałam opłacić składkę w KRUS, ubezpieczenie samochodu i remont ciągnika - dodaje kobieta.
PZU ociąga się z szacowaniem szkód
Grądzielowie nie doszli jeszcze do siebie po tym, co się wydarzyło. Zamieszkali na razie w starym drewnianym domu, który znajduje się na ich posesji. Chcą jednak szybko uprzątnąć pogorzelisko i zająć się odbudową zniszczeń. Ale nie mogą.
- Musimy siedzieć, czekać na likwidatora szkód i patrzeć na to wszystko. A to jest najgorsze
- przyznaje Krzysztof, syn Grądzielów.
Przedstawiciel PZU miał pojawić się w Lesie Dębowym dzień po pożarze. Nie przyjechał. W sobotę pogorzelcy dostali wiadomość sms, że pokaże się dopiero w najbliższy czwartek.
- Ze względu na dużą liczbę szkód na danym terenie czas dokonania oględzin może się wydłużyć. Możemy jednak złożyć wniosek o przyśpieszenie terminu. Niewykluczone, że jeszcze dziś rzeczoznawca pojedzie tam
- usłyszeliśmy w poniedziałek rano w lubelskim oddziale PZU.
Wielka sąsiedzka solidarność
Sąsiedzi nie zawiedli.
- W takiej sytuacji nie da się być obojętnym. Trzeba pomóc
- mówi Ewa Grądziel, sołtyska z pobliskiego Zakrzowa, która od razu ruszyła z pomocą.
W piątek pół wsi pomagało rwać Grądzielom maliny.
- Dopóki będzie taka potrzeba i konieczność to będę pomagała. Pranie, sprzątanie, rwanie malin. Robi się, co trzeba. Pomoc mieszkańców byłaby większa, ale wstrzymuje nas
- mówi Halina Stępień.
Wsparcie zaoferowała też gmina.
- W poniedziałek wypłacimy tej rodzinie zapomogę w wysokości 6 tys. zł - usłyszeliśmy od Romana Radzikowskiego, wójta gminy Łaziska.
Jeśli ktoś chce wesprzeć pogorzelców z Lasu Dębowego może to zrobić. Potrzebne są materiały budowlane, meble, środki czystości, lodówka, pralka i maszyna do szycia. Dzwonić można pod numery 601 631 423 lub 669 423 474.