- Teraz, żeby dotrzeć do naszych pól musimy jechać do Komaszyc lub Chodla. W jedną stronę 5 km i tyle samo w drugą. Dlatego zależy nam na połączeniu dwóch serwisówek, bo jesteśmy odcięci od naszych pól - skarży się Stanisław Józefczak, sołtys Przytyk.
Droga jest, dojazdu nie ma
Problem z dojazdem do pól pojawił się wraz z oddaniem do użytku obwodnicy Chodla.
- Szkoda, że jak projektowali całą drogę to nikt nie pomyślał o rolnikach i nie zastanowił się, jak będą dojeżdżać do swojej pracy - żalą się mieszkańcy. - Wystarczyło od razu połączyć dwie drogi serwisowe, które wybudowali i nie byłoby żadnego kłopotu. A tak drogę oddali, a nas zostawili z problemem - mówią.
Sołtys Przytyk interweniował nie raz w gminie i Zarządzie Dróg Wojewódzkich. Na razie bezskutecznie.
- Zrobić trzeba około 200 metrów drogi. Nawieźć ziemi i może wykupić ze dwa, trzy metry gruntu - apelował na ostatniej sesji Józefczak.
Wójt gminy Chodel - jak zapewniał - rozumie problem mieszkańców Przytyk i chciałby tę sprawę załatwić.
- Ale nie da się jej załatwić w ciągu paru miesięcy, a nawet pół roku. Nie my będziemy decydować o tym połączeniu, bo to jest nie nasza droga. Serwisówki to są drogi wojewódzkie i swoje propozycje musimy zgłaszać województwu - przekonywał Jan Majewski.
Na sesji wójt obiecał, że znajdzie pieniądze na zakup małego skrawka ziemi pod drogę. - A resztę będziemy własnymi siłami robić - zapowiedział.
Przespany moment
Właściciel drogi wojewódzkiej 747 i obwodnicy Chodla nie robi żadnych złudzeń. Serwisówek nie połączy.
- To, co zostało uzgodnione z samorządami, zostało zaprojektowane i wykonane. Uwag nie było. Droga została wykonana zgodnie z dokumentacją, oddana do użytkowania i koniec - mówi stanowczo Andrzej Gwozda, dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich w Lublinie. - Poza tym na dzień dzisiejszy nie mamy już prawa do tego terenu i nie mamy pieniędzy - dodaje.
Gwozda zapewnia jednak, że nie będzie robił problemów z połączeniem dróg serwisowych w Przytykach.
- Właściciele działek jak chcą to mogą sobie wykonać to połączenie. My nie będziemy im przeszkadzać. Na własnym gruncie mogą robić co im się podoba - mówi.