reklama

Fredi wrócił już do lasu

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Sebastian Buza

Fredi wrócił już do lasu - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaRozmowa z Robertem Błaszczykiem, ornitologiem z Opola Lubelskiego, który uratował puszczyka. Zapraszamy do lektury!

Puszczyk, który wpadł do rury kominkowej to dość niecodziennie zjawisko. Jak przebiegała próba jego wyciągnięcia?

- Nie było łatwo, ptak zaklinował się bardzo mocno. W wąskiej rurze kominkowej domu państwa Jolanty i Pawła Kusych spędził tydzień. Słyszeli odgłosy, później po kablu wprowadzili kamerkę i stąd mieli pewność, że w środku jest puszczyk. Chcieli go uratować dużo wcześniej, ale dopiero poprzez znajomego myśliwego, Radosława Solisa ze Spław, skontaktowali się ze mną. Zadzwoniłem po Straż Pożarną i rozpoczęliśmy akcję. Niestety, bezskuteczną. Pomimo dużego zaangażowania nie udało nam się wyciągnąć ptaka. Na szczęście sytuacja rozwiązała się sama.

Jak?

- Przez ten tydzień puszczyk wychudł, stał się mniejszy. Poza tym podczas próby jego wyciągnięcia próbował się poruszać i prawdopodobnie dlatego opadał coraz niżej. W końcu spadł do kominka. Wiedząc, że się tam znajduje mieszkańcy nie palili oczywiście ognia.

A Pan jako ornitolog już wiedział co robić dalej.

- Od 25 lat obserwuję ptaki, postanowiłem się zaopiekować puszczykiem. Uzyskałem na to zgodę Ośrodka Rehabilitacji w Lublinie, zawieźliśmy go także do weterynarza. Pierwszego dnia karmiłem go na siłę serduszkami, wątróbką i żołądkami. Nie zmieniałem mu diety, ale później już jadł sam. Pierwszą noc spędził w pudełku, później wspólnie z członkami Klubu Żołnierzy Rezerwy "Husarz", LOK w Opolu Lubelskim zrobiliśmy mu tymczasową budkę z opakowania po pralce. Chłopiec z tej organizacji, Mikołaj Rumiński nadał ptakowi imię, Fredi.

Jak ptak sprawował się u Pana w domu?

- Przez pierwszy dzień i noc był wyczerpany i przez to bardzo spokojny. Z czasem nabierał sił, zaczął machać skrzydłami. Przez dwie ostatnie noce już wyraźnie dawał znać, że chce wrócić do swojego środowiska naturalnego. Głośne skakanie i tłuczenie się praktycznie nie ustawało. Chciałem go wypuścić wcześniej, ale obawiałem się z uwagi na silne mrozy.

Nie było Panu żal wypuścić Frediego?

- Przez ten czas przywiązałem się do niego, pierwszego dnia po jego wypuszczeniu z przyzwyczajenia podchodziłem do budki. Na początku było pusto, ale w końcu jego domem jest las. Na pewno będę jeździł i obserwował. Myślę, że jeszcze się z Fredim zobaczymy. Nawet najlepsze warunki w niewoli nie zastąpią żadnemu zwierzęciu środowiska naturalnego. Leśnicy zamontowali dla niego budkę lęgową. Przypuszczam, że właśnie przez to, że szukał miejsca na gniazdo wpadł do rury kominkowej. A było to przecież w pobliżu lasu.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE