Dawno tak gorąco na sesji Rady Miejskiej w Opolu Lubelskim nie było. Mimo że za oknem śnieg i mróz, to w sali konferencyjnej zrobiło się bardzo gorąco. W opolskim samorządowym "kociołku" zawrzało jak mało kiedy. I to za sprawą naszych ostatnich publikacji, o których rozprawiali rajcy i władze miasta. Na tapetę wzięto artykuły dotyczące oceny pracy burmistrza Dariusza Wróbla, jego słynnego wyjazdu po bułeczki i uchwalonego na 2017 r. budżetu gminy. Przewodniczący rady i burmistrz postanowili "przewieźć się" po radnych z PiS za wypowiedzi, których udzielili naszemu Tygodnikowi. A radni z PiS w odwecie postanowili sprawdzić, gdzie służbową corollą woził się w ostatnim czasie włodarz miasta.
"Jad nienawiści"
Jedna i druga strona do ataku przygotowała się skwapliwie. Starcie rządzących Opolem z opozycją nie było pospolitym ruszeniem. Do ataku jako pierwszy przystąpił przewodniczący Rady Miejskiej. Z zaskoczenia, zaraz po rozpoczęciu sesji, wytoczył działa. Na celownik wziął sobie radego Dariusza Stachowicza. Marek Plis zbulwersowany był cenzurką, jaką radny wystawił burmistrzowi Opola Lubelskiego na półmetku kadencji. W każdej z ocenianych dziedzin Dariusz Wróbel dostał dwóję. Jedynie w kategorii sport radny dał mu dwa plus - za jazdę rowerem.
Dokąd w ten sposób będzie pluł pan jadem nienawiści w stosunku do zasłużonych osób
- pytał podniesionym głosem największego oponenta burmistrza, przewodniczący Rady Miejskiej w Opolu Lubelskim, który dociekał czy radny autoryzował to co ukazało się naszej gazecie.
Nie interesuje mnie, co radny Stachowicz myśli o mieszkańcu Opola, Dariuszu Wróblu. Ale nie mogę przejść obojętnie w stosunku do obrażania burmistrza Opola Lubelskiego
- argumentował atak Marek Plis. Jego zdaniem, medialne wypowiedzi Stachowicza to kłamstwa i insynuacje.
Granat odpalony
Wywołany do tablicy radny poprosił, aby bitwę przenieść na koniec sesji. Przewodniczący Plis i radni popierający burmistrza nie myśleli, że opozycja w teczce ma schowany granat. I tylko czeka na odpowiedni moment, aby go odpalić.
Mam wrażenie, że nie umie pan rozdzielić funkcji przewodniczącego od radnego, który kandydował z określonego komitetu. Apelowałbym do pana o powściągliwość, bo pytania, które pan zadaje radnemu Stachowiczowi są nie na miejscu
- odpalił Plisowi radny Dariusz Piotrowski (PiS).
I od razu poprawił Stachowicz.
Myślę, że pan przewodniczący trochę nie rozumie zasad demokracji. Każdy ma możliwość wypowiadania się. Jeżeli ktoś uważa się za pokrzywdzonego, to może wystąpić na drogę sądową, jeśli uważa, że moje wypowiedzi były niewłaściwe. Zachęcam do tego
- apelował radny Stachowicz i bez zbędnej zwłoki odpalił granat z teczki. Był to wniosek podpisany przez sześciu radnych opozycji. Jego adresatem był przewodniczący komisji rewizyjnej. Wniosek dotyczył sprawdzenia celowości zakupu samochodu służbowego toyota corolla oraz wykorzystania auta przez burmistrza Opola Lubelskiego do celów służbowych.
Opozycja żąda wyjaśnienia w jakim celu został nowy samochód zakupiony, czy był przetarg, interesuje ją koszt samochodu. Oczekuje też, aby ustalić w jaki sposób samochód był wykorzystywany od chwili zakupu, ile raz był używany przez burmistrza i jego urzędników do wyjazdów służbowych i ile kilometrów pokonał podczas każdego z tych wyjazdów.
Zamykając wątek służbowego samochodu, który sfotografowany został przez naszego Czytelnika w wolną sobotę jak burmistrz podjechał nim pod piekarnię, radny Stachowicz udzielił włodarzowi Opola rady.
Zdarzyło się, jak się zdarzyło. Wykorzystał pan prawdopodobnie samochód do celów prywatnych i za to należałoby przeprosić mieszkańców naszej gminy, że nadużył pan w pewien sposób ich zaufania. I na tym poprzestać. A pan rozsyła jakieś sms-y do radnego powiatowego. To jest niegodne włodarza gminy
- grzmiał radny PiS.
Niech się pan powstrzyma
- radził radnemu Wróbel. I od razu do ataku na Stachowicza przystąpił przewodniczący Plis.
Kiedyś mienił się pan jakimś cudownym dzieckiem Rady Miejskiej. Otóż nigdy nim pan nie był, nie jest i jeśli pan nie zmieni swojego postępowania, to nigdy nim nie będzie
- ostrzegał krnąbrnego radnego przewodniczący. I wypominał mu siedem budżetów, których nie poprał.
Nie wiem co pan miał z polskiego, ale "Łoskar" pisze się przez "o", a na "ł" zaczyna się słowo łobuzerstwo
- łajał Stachowicza za cenzurkę Marek Plis.
Radny uwagami przewodniczącego nie przejął się zanadto.
Nie daliście rady mnie nastraszyć przez 7 lat i nie dacie. Dostawałem telefony od mieszkańców, którzy mówili mi, że uwagi pod adresem burmistrza były celne
- odbił piłeczkę Dariusz Stachowicz.
Jego słowa wyraźnie poirytowały przewodniczącego, który zapowiedział, że ostrzeże pracodawcę radnego.
Niebawem będę rozmawiał z wojewodą. Powiem mu, żeby uważał na pana, bo pan przynosi pecha - nie dawał za wygraną Plis. - Już się boję
- kpił z gróźb doradca polityczny wojewody lubelskiego.
Winna elektronika
Do bitwy z "miękką opozycją" - jak często nazywa radnych PiS burmistrz Opola Lubelskiego - on sam przygotował się starannie. Miał kserokopie naszych artykułów i spisane na kartce pytania, które publicznie na sesji chciał zadać udzielającym się medialnie radnym - Stachowiczowi i Piotrowskiemu.
Burmistrz zaczął od tego, że nosi się z zamiarem zamieszczenia sprostowania do ostatniej naszej publikacji, ale nie w naszym Tygodniku tylko na swoim oficjalnym fejsbukowym profilu.
Zapewniał obecnych na sesji radnych i dyrektorów szkół, że w sms-ie, który wysłał do radnego powiatowego Janusza Gąsiora nie było żądnych wulgaryzmów.
Jestem pewny, że autorem tych zdjęć (red. które publikowaliśmy w ostatnim wydaniu naszego Tygodnika) jest rzeczony pan, bo we dwóch spotkaliśmy się w sklepie. Nie było nikogo innego z kupujących
- argumentował Dariusz Wróbel, którego zdaniem opisywane przez nas jego ostatnie wpadki są próbą podważenia i dyskredytowania osiągnięć samorządu, na czele którego stoi.
Dochodzę do wniosku, że moi oponenci uciekają się do wszelkich sposobów, aby oczernić mnie i pokazać w jak najgorszym świetle. I ta ostatnia sytuacja jest tego przykładem - uważa burmistrz Opola Lubelskiego. - Wszystko zniosę, ale nie mogę pozwolić, aby w tak krzywdzący sposób przedstawiać moją osobę.
Włodarz Opola Lubelskiego tłumaczył się na sesji, dlaczego jeździ służbową corollą on sam, a nie jego kierowca. Bo ten raz, że jest na urlopie. A po drugie prosił burmistrza, aby pojeździł nowym cackiem i nauczył się skomplikowanej elektroniki, jaka jest zamontowana w służbowym samochodzie. Kłopotów przysparzać ma kierowcy komputer pokładowy, w którym komendy wydawane są w języku angielskim. Wróbel ze zrozumieniem ich nie ma większego problemu.
"To są pomówienia"
Burmistrza Opola Lubelskiego zabolały szczególnie dwie wypowiedzi oceniające jego dwa lata rządów. Jedna dotyczyła inwestycji, druga promocji i medialności. O tym co przesłał nam radny Stachowicz mówi, że są to pomówienia.
Nie będę korzystał z sądu. Nie zrobię panu takiej przyjemności, żeby pan próbował uchodzić za męczennika i w glorii martyrologii przedstawiał się jako człowiek prześladowany przez pana miasta. Nie zrobię tego
- zapewniał swojego głównego oponenta Dariusz Wróbel.
Ale od Stachowicza chciał się dowiedzieć trzech rzeczy. Poprosił go, aby na sesji wyjaśnił, co miał na myśli używając określeń "przepłacona inwestycja", "promowanie swojej osoby", "wydawać pieniądze podatników".
Odpowiedzi, które by go satysfakcjonowały nie dostał. Radny coś próbował odpowiadać, ale ostatecznie żadnej precyzyjnej odpowiedzi nie udzielił. Stwierdził, że burmistrz czepia się słówek i nie ma za grosz poczucia humoru.
Włodarz Opola wziął wszystkich obecnych na sesji za świadków. Uznał, że skoro radny PiS nie potrafi odpowiedzieć na jego konkretne pytania to, to co przesłał do gazety to są pomówienia.
Dariusz Wróbel nie zdołał zadać pytania radnemu Piotrowskiemu. Ten, wyraźnie poirytowany przebiegiem sesji, wstał i wyszedł. Burmistrzowi nie pozostało nic innego jak samemu sobie zadać pytanie: jakie wnioski inwestycyjne składał radny Piotrowski przy opracowaniu projektu budżetu?
Żadnych - brzmiała jego odpowiedź.