Radni powiatowi nie zostali zaproszeni "prawdopodobnie ze względu na ograniczoną liczbę miejsc" - tak brzmi oficjalna odpowiedź magistratu
W tym roku zaproszeń na największą imprezę miejską organizowaną w Opolu Lubelskim nie dostali radni powiatowi z gminy Opole Lubelskie. Chodzi o cztery osoby: Ilonę Majak-Gierczak, Janusza Stępnia, Janusza Gąsiora i Sławomira Plisa. O ile ci dwaj ostatni przyznają, że nie są zapraszani przez burmistrza, o tyle niezaproszenie radnych z Klubu Porozumienie Powiatowe jest dużym zaskoczeniem. I od razu pojawiło się dużo domysłów.
- Nie otrzymałem i nie otrzymuję od kilku lat zaproszenia na Manufakturę Smaków i inne wydarzenia organizowane przez gminę. Nie robię z tego problemu i nie wymagam tego od innych. Jeśli mogę, to uczestniczę wraz rodziną w imprezach organizowanych przez gminę. W tym roku nie byłem na Manufakturze, ponieważ w tym samym czasie organizowaliśmy Dzień Otwartych Drzwi w Końskowoli, na który zapraszaliśmy wszystkich m.in. burmistrza Wróbla - mówi Sławomir Plis, radny powiatowy PiS.
Radnego Janusza Gąsiora też nie było.
- Trudno mówić o rozczarowaniu, mając na uwadze fakt niezapraszania na Manufakturę w ostatnich latach zarządu powiatu, w skład którego wchodziłem - przyznaje Janusz Gąsior, radny powiatowy. - Nie wiem, jakie są powody braku zaproszeń. W przeszłości wynikało to zapewne z niechęci burmistrza do starosty i zarządu powiatu. Teraz już nie jestem wicestarostą, może z powodu "afery bułeczkowej". A może dlatego, że już zapraszany jest przez burmistrza starosta opolski. Wiem, iż inni radni powiatowi też takich zaproszeń nie otrzymali, więc nie byłem jedynym - dodaje.
Radni: Nie nam to oceniać
Radni Majak-Gierczak i Stępień wywalczyli mandaty z komitetu wyborczego, na czele którego stał sam Dariusz Wróbel. Burmistrz Opola Lubelskiego dwa lata po wyborach o swoich radnych, którzy pracowali też na jego sukces wyborczy, coraz częściej zapomina i przestaje ich zapraszać. I nie tylko na Manufakturę. Dlaczego?
Sami radni oszczędni są w słowach. Próbują bagatelizować sprawę i z pytaniami odsyłają do burmistrza.
- Rozczarowany brakiem zaproszenia raczej nie jestem. Nie przepadam za afiszowaniem się funkcją. I tak zawsze kupowałem wejściówki na Manufakturę - mówi Janusz Stępień, radny powiatu z Opola Lubelskiego.
- Dlaczego jako radni nie zostaliśmy zaproszeni, to jest pytanie do burmistrza i nie mnie to oceniać. Widocznie burmistrz miał swoje powody - odsyła nas jego klubowa koleżanka, Ilona Majak-Gierczak, która pytana czy jest rozczarowana brakiem zaproszenia odpowiada, że nie. - Raczej zdziwiona - dodaje. Ale rok temu zaproszenie dostała.
Zamiast nich na imprezach miejskich zaczął za to pojawiać się starosta opolski. A to nie uchodzi uwadze obserwatorów opolskiej sceny politycznej.
- Jak widać starosta i burmistrz coraz lepiej się dogadują. Jak zapraszany jest starosta, to nie może być zapraszana opozycja, która jest mu solą w oku. Burmistrz dba o to, aby jego goście nie byli w złych nastrojach. Zresztą nazwisko Majak-Gierczak coraz częściej jest wymieniane wśród kandydatów na burmistrza Opola. Jej pozycja rośnie. Może więc tak naprawdę stąd brać się to odcinanie od niej - przypuszcza nasz informator.
Rzecznik: Była ograniczona liczba miejsc
Na tegoroczną Manufakturę Smaków władze Opola Lubelskiego zaprosiły około setki osób. Swoich gości burmistrz podejmował w malowniczej scenerii parku miejskiego. To tam stanął namiot dla VIP-ów z widokiem na pałac.
Jak informuje magistrat zaproszenie na catering otrzymali sponsorzy, przedsiębiorcy, wszyscy radni Rady Miejskiej, a także osoby przyjezdne - reprezentanci Urzędu Marszałkowskiego, Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego, burmistrzowie i wójtowie zaprzyjaźnionych gmin. Zaproszeni byli także włodarze naszego powiatu, dyrektorzy powiatowych szkół i instytucji.
Dlaczego niezaproszeni zostali radni powiatowi?
- Prawdopodobnie ze względu na ograniczoną liczbę miejsc - odpowiada Krzysztof Ryczek, rzecznik Urzędu Miejskiego w Opolu Lubelskim, któremu nie udało się uzyskać bezpośredniej odpowiedzi na to pytanie od burmistrza. W miniony piątek włodarz Opola był ponoć mocno zapracowany.
- Nie należy się doszukiwać drugiego dnia. Od lat posługujemy się tymi samymi listami przy zapraszaniu gości na imprezę, które są tylko uaktualniane, zawsze wygląda i wyglądało to tak samo - zapewnia Krzysztof Ryczek, rzecznik Urzędu Miejskiego w Opolu Lubelskim.
O podniebienia VIP-ów zadbał Kościuszko Catering. To ta firma wygrała przetarg. Catering został zamówiony na 70 osób i kosztował 2,7 tys. zł.
- W jego skład wchodziło jedno danie gorące oraz przystawki według autorskiej propozycji oferenta, a także zapewnienie obsługi, transportu, sprzątania, naczyń i dekoracji stołów. Po stronie gminy było zapewnienie namiotu wraz z wyposażeniem w stoły i ławy oraz serwis kawowy - tłumaczy rzecznik opolskiego magistratu.