- Prawda jest taka, że każdy z nas jest politykiem. Musimy pamiętać to, co powiedział Jan Paweł II o dobru wspólnym, bo polityka, to roztropna troska o dobro wspólne - podkreślił tuż przed rozpoczęciem debaty Michał Kramek, prezes Stowarzyszenia Niezłomna Polska - Dobre Słowo z Poniatowej, które jednocześnie było organizatorem spotkania. - Wszystko jest polityką i ważne jest, by budować tę świadomość - dodał.
Pierwsza część debaty to były pytania zadawane przez prowadzącego. Każdy z kandydatów musiał na nie odpowiedzieć. Michał Kramek pytał o Zielony Ład, o odchodzenie od węgla oraz o problemy rolnictwa i ewentualne członkostwo Ukrainy w Unii Europejskiej. Przeczytajcie odpowiedzi każdego z obecnych w Poniatowej kandydatów.
1. Nowy "Zielony Ład" - do kosza, czy do poprawy?
Beata Brzozowska-Zburzyńska
- Według nas jest to propozycja do poprawy, bo jest to propozycja, przed którą musimy stanąć. Zmiany, które następują w tej chwili, np. klimatyczne, gospodarcze, związane z sytuacją bezpieczeństwa w Europie, wymuszają na nas pewne działania takie, jak Zielony Ład. Jednak jest sporo rzeczy do poprawy w Zielonym Ładzie m.in. dlatego, że my w naszym kraju jesteśmy w dużym stopniu w tyle w porównaniu do innych krajów europejskich. Chodzi o to, żeby np. żyć bardziej ekologicznie czy bardziej ekonomicznie - tutaj jest bardzo dużo do zmiany. Jest to m.in. tzw. "dyrektywa budynkowa". Chodzi o to, że budynki wielorodzinne, w których mieszka odpowiednia liczba mieszkańców, powinny mieć stacje ładowania dla samochodów elektrycznych, ale nie jesteśmy w stanie tego szybko wprowadzić. To jedna rzecz, która byłaby do poprawy. Kolejna to piece gazowe. W Polsce 42 procent mieszkań czy domów jest ogrzewana właśnie w ten sposób, to jest bardzo dużo. Około 25 proc. to jest jeszcze węgiel, a potem inne sposoby ogrzewania. W naszym przypadku więc rezygnacja z pieców gazowych jest na szybko niemożliwa, jest ona możliwa być może za dziesięciolecia, ale nie w tej chwili. Na pewno do poprawy jest to, żeby od nas nie wymagano tego, żeby tych pieców nie było w mieszkaniach, bo to jest niemożliwe do zrealizowania. Na tym zakończę, ale jest jeszcze wiele innych rzeczy, które należałoby poprawić.
Sebastian Huber
- Zielony Ład był głównym powodem naszych strajków rolniczych. Założenia dotyczące nie tylko rolnictwa, ale i całej gospodarki, całego rynku mieszkaniowego, transportu, przemysłu - nie ma takiej możliwości, żeby one były do poprawy. Polska jako państwo nie ma możliwości, aby funkcjonować według tych założeń. To zaczęło się już dawno: 2007 r. - Kaczyński zgadza się na redukcję emisji do 30 proc., później premierem jest Tusk (2008 r.) - potwierdza te zobowiązania, potem Kopacz (2014 r.), dalej Platforma, dalej Koalicja - zwiększa do 40 proc. emisję do 20230 r. Później mamy już słynny Zielony Ład - Mateusz Morawiecki, rok 2019, neutralność klimatyczna, czyli zeroemisyjność do 2050 r. Mija tylko rok i zgadza się na dyrektywę fit for 55 i zmniejszenie emisyjności o 55 proc. do 2030 r.
Jeżeli chodzi o rolnictwo - mamy ugorowanie. W tej chwili, biorąc pod uwagę możliwości rolnictwa, gleby, klimat oraz różnego rodzaju klęski - jest to niemożliwe. Produkujemy mniej, a ugorowanie jeszcze zmniejszy udział naszej produkcji. Największym problemem jest przywrócenie ekosystemu, czyli zalewanie tych terenów. Zgodziła się już na to Komisja Europejska. Miało być głosowanie w kwietniu, ale zostało bardzo sprytnie przełożone - po wyborach do Europarlamentu - prawdopodobnie odbędzie się w czerwcu. Jeżeli chodzi o Polskę, to 400 tys. ha, docelowo ponad 700 tys. ha gruntów używanych pod produkcję rolną, nie tylko ornych. Taki areał odpada nam w naszej produkcji, która i tak w wielu sektorach ponosi straty. To wszystko jest po to, żebyśmy nie produkowali - po to są ukraińskie holdingi, po to są wpływy amerykańskie, żydowskie i wszystkich innych, którzy mają tutaj interesy - po to, żeby zniszczyć nas do samego końca. Dyrektywy budynkowe, auta spalinowe - w rolnictwie nie wyobrażam sobie ciągnika elektrycznego. Ciągnik sadowniczy, który spełniałby nasze wymagania, kosztuje ok. 800 tys.zł, ładuje się go od 16 do 20 godzin, a pracuje przez godzinę. Niemożliwe jest funkcjonowanie w ten sposób.
Być może niektóre z tych zapisów dałoby się delikatnie stiuningować, ale 90 proc. z nich jest całkowicie do wyrzucenia, jest nie do przyjęcia - w takiej formie nie ma takiej możliwości.
Marcin Wołos
- Według nas cały ten Zielony Ład i 0 proc. emisyjności do 2050 r. jest to ideologia, która - nie wiadomo, skąd zaczerpnięta, ale wiadomo, do czego dąży - do zagrożenia stabilności gospodarczej naszego kraju. Nie ma na to naszej zgody. W tym momencie nie możemy zajmować się tego typu zagrożeniami, ponieważ mamy na wschodzie otwarty konflikt zbrojny. Powinniśmy zastanawiać się, w jaki sposób możemy podejść do tematu wojny i jak najbardziej się do tego przygotować. Szczególnie, że mamy na Lubelszczyźnie kopalnię. Bogdanka jest jedną z najlepszych kopalni węgla kamiennego w Polsce. Mamy inne kopalnie (Bełchatów, Śląsk), więc gospodarczo mamy zapasy energii, złóż, żeby z tego czerpać. Zielony Ład nam to zabierze. Będziemy musieli na siłę wprowadzać rozwiązania, na które w tym momencie nas nie stać. Oczywiście o tym trzeba mówić i trzeba to wprowadzić, ale nie tą drogą, nie na siłę i nie teraz. Możemy o tym rozmawiać i przedstawiać w Unii Europejskiej nasze racje stanu. Nie może być tak, że Mateusz Morawiecki, premier, mówi, że on podpisywał inny Zielony Ład, niż jest teraz. Nie możemy iść za tą ideologią, bo doprowadzimy do kryzysu gospodarczego dużo większego, niż jest do tej pory.
Leszek Samborski
- Zielony Ład został stworzony przez ludzi, którzy wyznają religię klimatyczną. Nie zauważają oni, że dwutlenek węgla jest potrzebny... Dwutlenek węgla funkcjonuje w procesie fotosyntezy. Lasy, trawy, wszystkie rośliny mamy dzięki temu, że nocą rośliny pobierają dwutlenek węgla i z tego następnie wytwarzają tlen, a same wzrastają. Wyznawcy religii klimatyzmu nie wiedzą o tym, dlatego opowiadają nam, że jak zwiększy nam się dwutlenek węgla, to cała planeta zginie. I że głównym wrogiem tego wszystkiego jest człowiek, który jest złem na ziemi. Nie może być ludzi, ale nie tylko ludzi, okazuje się, że krowy też są niebezpieczne, bo wydalają gazy niebezpieczne dla planety i dla ludzkości. To są bzdury! Jeden wulkan więcej wypuszcza zanieczyszczeń, aniżeli cała ludzkość przez cały rok. Przyroda jest potężniejsza od człowieka. To jest pycha ludzi, jeśli wydaje nam się, że jesteśmy w stanie w taki sposób wpłynąć na planetę. Nikt nie namawia - ja również nie - do zanieczyszczania i zatruwania Ziemi, ale musimy zachować roztropność w swoich wszystkich działaniach, dlatego nie możemy się poddawać takim idiotyzmom.
Dyrektywa budynkowa będzie nam nakazywała ocieplanie domów, założenie elektrowni fotowoltaicznej na dachu i zakupienie pompy ciepła. To wszystko w małym domku kosztuje ok. 130 tys.zł. Ilu ludzi w Polsce stać na to? Niewielu. Ludzie nie będą tego robić, bo nie będą mieć pieniędzy, więc będą dostawać kary, których też nie będą w stanie płacić - one będą zapisywane na hipotekę domu i po kilku latach człowiek nawet się nie zorientuje, że już nie jest właścicielem własnego domu, bo jest on obciążony hipotecznie. I te domy zostaną przejęte przez tych, którzy mają pieniądze, żeby to wykupić. Nie będą nas wyrzucać na początku z tych domów, bo to byłoby nieestetyczne i niehigieniczne, jakbyśmy się tak pałętali. Będziemy mieszkać w swoich domach, ale będziemy tam lokatorami. Za chwilę do tych domów zostaną dokwaterowani inni nieszczęśnicy, którzy też nie byli w stanie wybudować elektrowni na dachu. Taką świetlaną przyszłość zapowiadają nam miłośnicy Unii Europejskiej. Dlatego Polexit, jak sama nazwa wskazuje, mówi wyraźnie: wychodzimy z Unii, tam nie ma co naprawiać, tego szaleństwa się nie da naprawić.
Jest jedno wyjście. Do PE może wejść 25 procent ugrupowań takich jak Polexit. Jeżeli tak by się stało, to wtedy jest szansa, że ci komuniści (bo to są komuniści!), którzy rządzą dzisiaj UE, zostaliby odsunięci od władzy. Jeżeli nie, to nie ma takiej możliwości, żebyśmy tam dłużej pozostawali, bo po prostu nas zrujnują! Trzeba wyjść z tej UE i razem z ugrupowaniami z innych państw, jeżeli by zdołały - i my również - przejąć władzę, założyć nową, prawdziwą unię wolnych narodów, gdzie nie będzie Komisji Europejskiej, gdzie nie będzie komisarzy... Tak, jak to było na początku, gdy powstawała UE - swobodny przepływ ludzi, towarów, kapitałów i usług. Do tego zmierza Polexit.
2. Czy należy odchodzić od węgla? Jak twierdzi prezydent Andrzej Duda, Polska ma tych zasobów na 200 lat. Gdzie szukać taniej energii dla naszej gospodarki?
Leszek Samborski
- Oczywiście, że nie należy odchodzić od węgla, skoro to jest nasze złoto. To jest tak, jakby jakaś komisja afrykańska nakazałaby Republice Południowej Afryki, żeby oni przestali wydobywać diamenty i złoto. Tak samo nam mówią, żebyśmy przestali wydobywać w Polsce węgiel. Czy my jesteśmy idiotami? Węgiel jest nam potrzebny do ogrzewania naszych domów, do wytwarzania prądu... Oczywiście są również inne surowce. Nie możemy rezygnować z gazu, bo też mamy pewne złoża tego gazu, a jeżeli jest niewystarczająca ilość, to trzeba kupować za granicą. Gospodarka musi normalnie funkcjonować, musimy normalnie żyć. Nie możemy pozwolić sobie na to, żeby nas po prostu ograbili. Oni sto lat temu na zachodzie Europy ogrzewali swoje domy węglem. Unia Europejska, jak powstawała, to się nazywała "Wspólnota węgla i stali" - chodziło o to, żeby umówić się, jak mają funkcjonować te rynki węglowe i stalowe. Umówili się, zbudowali potężne gospodarki, a teraz nam mówią: "To wy zostaniecie naszymi niewolnikami".
Polska niczego nie dostała z UE za darmo! Gdy przystępowaliśmy do UE, to weszły do nas zachodnie firmy i dostały 40-milionowy rynek, chłonny na wszystko.
Nie wolno nam odchodzić od surowców, które mamy, musimy z nich korzystać. Czy mamy szukać jakichś innych źródeł energii? Tak, możemy ich szukać. Mamy np. geotermię (gorące źródła), o której nie mówimy w Polsce (są oczywiście miejsca, gdzie z geotermii się korzysta - Zakopane, Mszczonów pod Warszawą, pod Koninem są też wielkie złoża i cała elektrownia zrobiona). Okazuje się, że 80 procent powierzchni naszego kraju to jest taki kociołek podgrzewany i w nim jest gorąca woda, jedna bardziej, druga mniej, ale można z tego korzystać. Na świecie korzysta się ze źródeł geotermalnych do wytwarzania prądu i do ogrzewania domów. Nie możemy się dać podporządkować idiotycznym pomysłom UE.
Marcin Wołos
- Nie możemy odejść od węgla. To by było karygodne, jeżeli zrezygnowalibyśmy z tego złota, które mamy. To złoto nam wystarczy na 200 lat. Nawet 150 lat czy 100 to jest bardzo, bardzo dużo czasu. Przez ten czas możemy prowadzić wewnętrzną politykę idącą ku temu, żeby za te sto lat, jak zabraknie węgla, wykorzystać ten czas na zmianę czerpania tej energii. Są farmy fotowoltaiczne, farmy wiatrowe. Mamy czas na to, żeby o tym rozmawiać i powoli to wprowadzać. Nie na siłę, nie dyrektywami - rozmawiajmy i tam, gdzie się da, wprowadzajmy.
Dlaczego nie rozmawiamy o energii atomu? We Francji bardzo duży procent energii pochodzi właśnie z energii atomu. My jesteśmy w UE traktowani trochę po macoszemu. Nie możemy się z tym zgadzać, musimy walczyć o swoje interesy, ale nikt tego nie zrobi za nas. Zgadzając się na zamykanie kopalni, zamkniemy sobie możliwości rozwoju gospodarczego i całkowicie uzależnimy się od UE i od gazu, który będziemy musieli kupować. Jeszcze kilka lat temu gaz był priorytetem. Kto chciał budować dom, musiał zgadzać się na piec gazowy, wszystko robiliśmy od koncept gazu. Teraz, nie minęły dwa, trzy lata, nagle gaz się okazał zły. Dlaczego? Dlatego, że Nord Stream już nie może pompować tyle gazu, ile by chciał? Tutaj jest wiele pytań, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Konsensus tego jest taki, że musimy dbać o te kopalnie, żeby nam starczyło czasu na to, żebyśmy mogli zmienić politykę naszą klimatyczną, ale w dużo dłuższym odstępie czasu, żeby nas było na to stać.
Sebastian Huber
- Tak, jak mówił pan Leszek: Wspólnota Węgla i Stali, taka była UE, ale tak jest dalej. Mija 50 lat. Na czym buduje się świat, na czym buduje się potęgę gospodarczą? Wydobycie Chin w ciągu dwóch dni przewyższa wydobycie roczne w Polsce. Wydobycie roczne w Polsce to jest pięćdziesiąt kilka milionów ton, do tego dochodzi jakieś trzydzieści kilka milionów ton węgla brunatnego - ale mówimy tu generalnie o węglu kamiennym. Największym wydobywcą w Europie są Niemcy i Czechy, my jesteśmy na trzecim miejscu. Ale Czechy i Niemcy różnią się od nas diametralnie, oni wydobywają większość węgla brunatnego, który jest niesamowicie niekaloryczny i zanieczyszczony.
Potęgą jest tania produkcja. Tak samo powinno być u nas. U nas tego węgla myślę, że wystarczyłoby spokojnie na jakieś 50 - 70 lat przy tej technice i możliwościach, jakie mamy, nie inwestując w nie. Geologicznie nasze złoża oceniane są na nawet 600 - 700 lat.
Dlaczego nie inwestujemy w atom? Moim zdaniem jest to jedyna możliwość, aby w sposób skuteczny zapewnić sobie zabezpieczenie energetyczne.
Mówimy tutaj o wojnie, o zagrożeniu - w jaki sposób się zabezpieczymy? Nie wyprodukujemy energii ani nie nalejemy paliwa do czołgów. Czołgi będą elektryczne na linii frontu - nie wyobrażamy sobie tego, ja sobie też tego nie wyobrażam. Musimy dostosować nasze możliwości (ja nie jestem przeciwnikiem ekologii, energii odnawialnej pozyskiwanej w sposób naturalny), ale róbmy to rozsądnie i wedle swoich możliwości. Nie róbmy tego na siłę. Na razie UE i Komisja Europejska tylko i wyłącznie wymusza na nas pewne mechanizmy, abyśmy się podporządkowywali.
Myślę, że społeczeństwo dojrzeje do tego, obudzi się, tylko żeby nie za późno. Nasza gospodarka w wielu sektorach upada, my węgiel sprowadzamy, kupujemy go nawet z Australii, bo jednak jest potrzebny. Kupujemy prąd z Ukrainy, bo nam go brakuje. A cała opinia publiczna, media i internet mówią o zamykaniu kopalń, o handlu CO2 - same podatki. Niedługo być może dojdzie do tego, że Komisja Europejska wprowadzi dla nas podatek od oddychania. I co? Też się na niego zgodzimy? Ja nie zgadzam się na żadne idiotyczne założenia, jeżeli chodzi o polski przemysł, gospodarkę i rolnictwo. Róbmy to z głową i dobrze myślmy - w tym jest nasza szansa.
Beata Brzozowska-Zburzyńska
- Skoro pan prezydent mówi, że mamy zasoby na 200 lat, to znaczy, że one są ograniczone (jeden z moich poprzedników mówił o 100 latach, drugi o 70). A to oznacza, że my musimy odchodzić od węgla, co nie oznacza, że natychmiast jutro. Naszych zasobów nie jest aż tak dużo, poza tym mają one wpływ zarówno na kwestie ekologiczne, ale także społeczne.
Hasło, że Unia powstała na bazie stali i węgla skąd się wzięło? Ono jest efektem transformacji przemysłowej, która rozpoczęła się w XIX wieku. Nastąpiła wtedy rewolucja przemysłowa, która wymagała bardzo dużego wydobycia tych naturalnych zasobów, które pozwalały dostarczyć energię, ciepło itd. Tylko w tej chwili my jesteśmy już na zupełnie innym etapie rozwoju cywilizacyjnego. My jesteśmy na etapie rewolucji, która ma za zadanie poradzić sobie z tym, co robimy z produktami, które zostały wyprodukowane dzięki rewolucji przemysłowej, czyli np. z odpadami. Jeśli nie zaczniemy myśleć o tym, żeby to wyeliminować, to niedługo będziemy żyć w śmietniku. Powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak można wykorzystać np. odpady.
Ja jestem człowiekiem nauki i wierzę w to, że nauka poradzi sobie z tym problemem. Prowadzone są takie badania i działania, które mają przyczynić się do tego, żeby powstały alternatywne źródła energii, które nie będą emisyjne, np. związane z bioenergią. Do rozpowszechniania energii bardzo przydatny jest wodór. My w Europie jesteśmy w czołówce krajów, które produkują wodór, który potem może być wykorzystywany jako przekaźnik energii. Jesteśmy wśród kilku krajów, które produkują go najwięcej. 14 procent zapotrzebowania europejskiego produkujemy my w Polsce. W krajach skandynawskich budowane są instalacje, w których jest możliwe produkowanie biogazu, który pod względem chemicznym przypomina gaz ziemny, ale jest gazem niskoemisyjnym.
Czyli są możliwości poszukiwania innych źródeł energii, Rezygnacja z węgla to jest nasza przyszłość, musimy to robić z głową - musimy myśleć też o kwestiach społecznych, o zatrudnieniu ludzi itd. Ale mamy przykłady europejskie w tym zakresie. Francja czy Belgia to też były kraje, które stały węglem, a w tej chwili nie, one z tego zrezygnowały. Dlaczego mamy nie powielać ich wzorców, które są dobre i nadal inwestować w węgiel, którego zasoby mamy jednak ograniczone. Musimy się do tego przygotowywać, nasza przyszłość nie jest w węglu, ale w zupełnie czymś innym. Odpady, o których mówiłam, to też mogą być źródła energii. Dlaczego nie iść w tę stronę? Dlaczego nie stać się liderem w tym zakresie w naszej części Europy? Ja o tym marzę, żebyśmy byli tymi ludźmi, którzy będą wskazywać kierunki rozwoju, jeśli chodzi o produkcję np. biogazów, które można wykorzystać.
Uważam, że powinniśmy stopniowo rezygnować z węgla, powinniśmy inwestować w nowe źródła energii i nie powinniśmy czuć się w żaden sposób gorsi. Mamy bardzo dobrych naukowców i ludzi, którzy mają bardzo dobre pomysły, ale nie do końca umiemy z tego korzystać w Polsce i ci ludzie często lądują w innych miejscach w Europie Zachodniej i tam ich pomysły są wykorzystywane. Zainwestujmy w ludzi, którzy są mądrzy, którzy mają pomysły, którzy są kreatywni i którzy mogą nam pozwolić na to, żebyśmy się stali liderami.
3. Dlaczego w Europie i w Polsce rolnictwo nie jest opłacalne? Czy jesteś za przyjęciem Ukrainy do Wspólnoty Europejskiej?
Sebastian Huber
- Temat Ukrainy media niestety uciszają, tuszują, manipulują tym wszystkim również partie polityczne - obecnie rządząca koalicja, wcześniej zjednoczona prawica, co niestety może boleć. Weźmy pod uwagę zamiary, jakie mają lobbyści i biznesmeni na Ukrainie. Mają zamiary oczywiste - przejęcie rynku, wykończenie produkcji nie tylko w Polsce zamknięcie tej produkcji rolno-spożywczej na szeroką skalę, ale również w całej Europie. Mam informację z pewnego portalu, że von der Leyen za pośrednictwem Komisji Europejskiej zapewnia, że nie będzie kontroli żywności na granicy UE, czyli u nas, żadnych pojazdów przekraczających. Obiecała też potrojenie setek milionów euro na zwiększenie konkurencyjności krajów mercosur, czyli tych, które są zacofane rolniczo i energetycznie - to Argentyna, Paragwaj, Boliwia, Meksyk. UE wspierała je w kwocie 250 mln euro, potroją tę kwotę. UE znajduje pieniądze na wspieranie swoich interesów, swoich lobbystów w drugiej części świata, nie tylko na Ukrainie, a nie znajduje pieniędzy, aby dozbroić nas, doposażyć w sprzęt, amunicję, medykamenty, humanitarkę, którą przekazujemy już ponad dwa lata na Ukrainę. Rozbroiliśmy się, przekazaliśmy około 40 proc. sprzętu, jaki mamy, a nie dostaliśmy w zamian nic. To wszystko idzie w kierunku zniszczenia.
Tak samo rolnictwo - jeżeli nie zatrzymamy albo nie ograniczymy w stopniu znacznym napływu płodów rolno-spożywczych z krajów trzecich (nie tylko z Ukrainy) - głośno było na ostatnim proteście z truskawkami, dlaczego kosztują teraz 4,50 zł, ale kosztowały 3 zł? Bo od stycznia mamy tak potężny import truskawki z Afryki (Egipt, Maroko, Turcja), która kosztuje 3 zł - takie tam są koszty produkcji. Opłaca się tę truskawkę wyprodukować, zerwać, zapakować, schłodzić, przywieźć i sprzedać ją za 3 zł. U nas jest to niemożliwe. Tak samo jest na Ukrainie. Potężne agroholdingi z kapitałem przede wszystkim amerykańskim, jest tam też potężny kapitał takich pseudo-spółek zakładanych na Malcie, Cyprze po to, żeby nie płacić podatku. Lobby ukraińskich biznesmenów kierowanych przede wszystkim przez Brukselę jest tak mocny, że przewyższa nasze. Lobby Zełeńskiego jest mocniejsze niż lobby Polski, Czech, Słowacji, kraków bałtyckich, bo tam są pieniądze oligarchów, biznesmenów, działaczy, którzy zainwestowali tam miliony. Pod Zaporożem powstaje cukrownia z całym zabezpieczeniem logistycznym - z torami, z lotniskiem, z całym cargo przeładunkowym - o przepustowości pięciokrotnie większej niż cukrownia w Krasnymstawie. Buduje ją Duńczyk. W ciągu 72 godzin z buraka przywiezionego do cukrowni na półce w Kopenhadze ma stać gotowe opakowanie cukru. My tego nie zauważamy, ale my - rolnicy wiemy, bo widzimy, co się dzieje - ceny nawozów, ceny środków ochrony roślin, dostępność ich... Wszystkie założenia Zielonego Ładu, które dotyczą rolnictwa, obcinają nam te normy, które już spełniamy i te ilości środków czy nawozów, które już są niewystarczające. Jeżeli o 50 proc. jeszcze zmniejszymy udział substancji czynnej, który wynosi 2,5 kg na hektar, nie zostanie nam już kompletnie nic.
Co się dzieje z nawozami? Mówimy o problemach finansowych puławskiej Spółki Azoty. Jak to wygląda w praktyce? Bo nikt o tym nie mówi. Kiedy nawóz kosztował, powiedzmy mocznik, 4 tys.zł - u nas, dla rolników, a po 1000 zł jechał wagonami na Ukrainę. Opłaca się Azotom produkować nawóz za 1000 zł? Opłaca się! To teraz pytanie, dlaczego plajtują? W jaki sposób są zarządzane, albo czy w ogóle to nadal jeszcze jest spółka z większościowym udziałem państwa?
Tak ma wyglądać rolnictwo, tak ma wyglądać produkcja nie tylko w Polsce, bo i w Europie. Protesty rolników z Europy doszły do nas dużo później, niż one się działy - przez media, które to wszystko blokowały, przez opinię publiczną, przez politykę.
Uważa się, że rolnicy są pretensjonalni. Moim zdaniem nie. Nikt by się z nami nie zamienił - żaden prowadzący działalność gospodarczą albo pracujący na etacie, mogę się o to założyć.
Po raz kolejny apeluję o to, aby obudzić się, bo niedługo może być już za późno. Te dwa lata będą decydujące. Mamy już drugi rok, kiedy rolnictwo nie przynosi dochodów, a przynosi straty. Ile jeszcze możemy wytrzymać, by utrzymać jakąkolwiek płynność finansową albo w ogóle zachować płynność jako konsumenci, nie stracić środków potrzebnych do egzystencji.
Nie dla Ukrainy w UE.
Beata Brozowska-Zburzyńska
- Rolnicy mają problemy i to nie tylko w Polsce, to jest generalnie problem europejskich rolników. Te problemy związane są z kosztami, które muszą ponosić rolnicy, żeby wyprodukować cokolwiek, ale również z kwestiami - jednak - klimatycznymi. Mamy przykład naszego powiatu - dwa, trzy tygodnie temu, takie niespodziewane sytuacje klimatyczne, które się zdarzają. Zresztą w tym roku jet to duży problem: susza, mrozy i ostatnio jeszcze grad. To wszystko spowodowało, że w niektórych miejscach rolnicy stracili (z powodu mrozów) bardzo dużo jabłoni, ale mieli nadzieję, że przynajmniej maliny będą. Następnego dnia - gradobicie - malin nie ma. To są takie sytuacje, których nie można przewidzieć. Rok temu z powodu wielkiej ulewy jeden z naszych rolników stracił uprawy warzyw i musiał pójść do pracy na dachu. W tej chwili pracuje gdzieś w budownictwie, musiał wydzierżawić swoją ziemię, nie produkuje już warzyw, bo nie stać go było przez te wszystkie problemy na to, żeby zapłacić m.in. za nawozy.
Są też problemy związane z konkurencyjnością towarów spożywczych, problemy związane z tym, że są wymagania - tutaj można się odnieść do Ukrainy. Ukraina stanowi problem pod względem rolnictwa dla Europy, ponieważ nie jest w Europie, czyli nie obowiązują jej zasady, które funkcjonują w Europie, np. te dotyczące produkcji spożywczej. Zboże, które w ubiegłym roku przybyło do nas z Ukrainy, nie nadawało się tak naprawdę do użycia, więc z jednej strony te zalecenia w jakiś sposób ograniczają rolników, ale z drugiej strony jakoś chronią nas konsumentów. Jeśli przybywa żywność niekontrolowana, niepoddawana tym wszystkim restrykcjom, to to też wpływa na to, że nie czujemy się bezpieczni pod względem spożycia tych produktów. To jest kolejny problem związany z rolnictwem, ale też z Ukrainą.
Czy Ukraina powinna wejść do UE? Unia Europejska została powołana do życia, żeby po wojnie odbudować Europę i żeby między sobą współpracować. Doszło do niesamowitej sytuacji, kiedy Niemcy i Francuzi, bo to głównie oni na początku to zainicjowali, zaraz po wojnie musieli siąść razem, pójść na kompromis i powiedzieć sobie: "słuchajcie, jak nie chcemy więcej wojen, to my musimy ze sobą współpracować na różnych polach, musimy się zorganizować razem". Rozszerzanie UE to jest także wpływanie na to, żeby te inne narody, które nie są w UE, też nie miały powodów, żeby z nami walczyć - ani my z nimi. To ma być współpraca, wymiana ludzi, towarów, usług. Ukraina chce być częścią Europy Zachodniej, niestety ma tę nieszczęśliwą sytuację, że pod względem geopolitycznym znajduje się w tym miejscu, w którym jest, czyli przy Rosji. A mentalność Rosjan jest taka, że chcą zawłaszczać coraz więcej terenów, a Ukraina - ze względu m.in. na swoje gleby - jest bardzo atrakcyjnym miejscem pod tym względem. Po to Rosja prowadzi wojnę. Ukraińcy tego nie chcą.
Myślę, że Ukraina powinna wstąpić do UE, ale nie zdarzy się to bardzo szybko. Proszę sobie przypomnieć, jak to było z nami - musieliśmy się dostosowywać to wszystkich przepisów, zasad. Musieliśmy udowadniać, że jesteśmy do tego gotowi. To jest proces, który trwa wiele lat. Uważam, że powinniśmy ich wspierać tak, jak nas wspierano, kiedy aspirowaliśmy do tego, żeby wejść do UE. Dostawaliśmy pieniądze na to, żeby się do Unii dostosować. Unia Europejska to nie są "oni", to jesteśmy my. Dlatego uważam, że w przyszłości Ukraina powinna wejść do UE.
Marcin Wołosz
- Rolnictwo to bardzo ciężki kawałek chleba. Ja też pochodzę z rodziny, w której uprawia się ziemię. Od urodzenia widziałem te problemy i je widzę. To nie są tylko problemy natury klimatycznej. Oczywiście występują przymrozki, gradobicia i innego typu rzeczy, których nie możemy przewidzieć, ale bierzemy na barki to ryzyko, uprawiając tę ziemię. To są też problemy samego działania UE. Daje nam ona dotacje, wszelkiego rodzaju pomoc, kredyty itd. Tylko co z tego, kiedy nabierzemy tych kredytów, kupimy sprzęt, kupimy wszystko i wtedy przyjdzie takie gradobicie i cała nasza roczna praca pójdzie w niwecz w zasadzie. Tak, jak już wspomniano - trzeba zakasać rękawy i iść do pracy na etat, zarabiać, żeby te kredyty pospłacać. Tak wygląda polskie rolnictwo teraz. Poza tym ma ono jeszcze ten problem, że jest bardzo rozdrobnione. Jest bardzo mało dużych gospodarstw, nie ma kontraktacji na produkty - to się zmienia oczywiście. Gospodarstwa mają po dwa, trzy - do 10 ha. Opłacalności z tego nie ma żadnej. My czerpiemy dotacje. Tylko w rachunku rocznym jesteśmy niestety na minusie. Taka jest polityka UE, żeby dotować jak największe gospodarstwa rolne. Małe gospodarstwo nigdy nie będzie już opłacalne. Kolejną rzeczą są zmiany tego nieszczęsnego Zielonego Ładu. Jeżeli dojdą do tego opłaty za produkcję dwutlenku węgla, to my położymy się już całkowicie, jeżeli chodzi o rolnictwo.
Kolejna rzecz to sprowadzanie wątpliwej jakości towarów. Faktycznie żywność w Europie jest droższa od tej sprowadzanej z Ukrainy czy państw Trzeciego Świata, ale jest lepsza jakościowo. To my sami zgadzamy się na to, żeby sprowadzać jakiś towar, który płynie statkiem kilka tygodni, a potem my go jemy. Nie wiadomo, kto go wyprodukował i nie wiadomo tak naprawdę, skąd on jest.
Ukraina to jest ogromne państwo, które ma ogromne połacie ziemi. Największy problem jest w tym, że te ziemie nie są tak naprawdę zarządzane przez samych Ukraińców. To są w większości holdingi zachodnich krajów, które czerpią profity z tego, że Ukraina jest zwalniana ze wszelkiego rodzaju przepisów, podatków itd. Nie może być na to naszej zgody. Nie może przyjeżdżać do nas żywność z Ukrainy bez badań. My musimy badać swoją żywność, więc przy wjeździe do UE ta żywność ma być dostosowana do naszych standardów, nie do standardów Ukrainy. Jeżeli teraz zaczęlibyśmy wymagać tych badań, to nagle okaże się, że ta żywność wcale nie jest taka tańsza. Wtedy będzie możliwość wyrównania tej szansy między nami a nimi.
Czy Ukraina powinna wejść do UE? W tym momencie nie. Polska musiała się długo i dużo starać o to, żeby ktokolwiek chciał rozmawiać z nami o członkostwie w UE. Sytuacja Ukrainy jest o tyle trudniejsza od naszej, bo my byliśmy krajem wolnym i suwerennym. Na Ukrainie cały czas są z tyłu te zapędy Rosji i Putina odnośnie ich ziem. Nawet jeżeli zachodnia część Ukrainy chce wstąpić do UE, to jednak flanka wschodnia jest bardziej ukierunkowana na Rosję. To jest główny problem.
Dużo zmienia też wojna, to ogromny problem dla UE, jeżeli byśmy myśleli o przyjęciu Ukrainy już teraz. Rolą UE powinno być zapewnienie stabilności gospodarczej obecnym państwom członkowskim. Powoli możemy otwierać się na wschód, na północ, na południe, przyjmujmy nowych członków, rozszerzajmy wspólnotę gospodarczą, ale weźmy wcześniej zimny prysznic, żeby nie obiecać czegoś, co za kilkadziesiąt lat okaże się wielkim błędem i bolączką, z którą będziemy musieli się zmagać. Myślmy o tym wcześniej. UE powinna rozważyć wszystkie za i przeciw. Reasumując, na dziś nie ma mowy o przyjęciu Ukrainy do UE.
Leszek Samborski
- Przysłuchuję się wypowiedziom swoich konkurentów i się tak zastanawiam, o co właściwie chodzi. Państwo chcecie, żeby przyszedł jakiś pan, nasz pan z UE i żeby nam zrobił dobrze. Wy od pół godziny o tym wszyscy mówicie: niech przyjdzie to panisko i niech nam zrobi dobrze! Na miły Bóg! My widzimy, jak nam robi dobrze. Przed chwilą mówiliście o tym, że zła jest dyrektywa budynkowa, że rolnicy tego nie wytrzymają, co nam się proponuje, a za chwilę mówicie, jak temu zaradzić i że najlepiej by było, żeby przyszedł jakiś dobry pan i by nam tutaj coś dobrego zrobił... Nie! Ja nie chcę być niewolnikiem! Ja uważam, że Polacy i Polska mogą się rządzić sami. Nie potrzebujemy takich idiotyzmów.
Odniosę się do tego, że - jak pani powiedziała - są dobre ukraińskie ziemie. Ja, z całym szacunkiem, chcę powiedzieć, że to są ziemie mojego dziadka i wielu innych dziadków. Myślę, że i na tej sali również znaleźliby się wnukowie, którzy mieli dziadków na Wołyniu i to jest nasza ziemia. Jak jedzie zboże tutaj z Ukrainy, to jest moje zboże, bo ono wyrosło na ziemi mojego dziadka! I nikt nam za to nigdy nie dał ani grosza. Musimy mieć to na uwadze.
Państwo Ukraina nigdy nie istniało, nigdy nie było takiego państwa. Musimy z tego wyciągać wnioski.
Państwo mówicie, że UE nas wspierała, zanim nastąpiła ta aneksja do UE, bo to się tak nazywało. Spróbujmy sobie tylko niektóre rzeczy policzyć... Przez te 20 lat, gdy Polska należy do UE, netto - po odliczeniu naszej polskiej składki - dostaliśmy z UE 161 miliardów euro. To jest rocznie 8 mld euro. Co to jest 8 mld euro? To jest jeden procent produktu krajowego brutto Polski. Ale to nie wszystko. Od roku 2021 Polska oddaje co roku do UE 14 mld euro. To proszę policzyć kolejne lata, a to się będzie zwiększało. W 2027 r. będziemy z tego tytułu płacili 40 mld euro. My już dawno spłaciliśmy te 161 mld, które dostaliśmy od UE. 80 proc. z tych pieniędzy poszło na budowę dróg, to dobrze, że są drogi. Były nam potrzebne drogi i są one potrzebne, ale one były potrzebne również tym naszym dobrodziejom z Niemiec, z Francji, ponieważ oni mogli tutaj zwozić dobrymi drogami dużo, dużo, dużo towarów. W tym dużo świecidełek, które na początku kupowaliśmy. Oni robili interes. Tylko że my musimy o tym pamiętać, że my mamy swój - polski - interes!
Jeżeli dzisiaj będziemy się na to wszystko godzić i łykać to wszystko jak pelikany, że nam ktoś tutaj coś daje, to naprawdę za chwilę obudzimy się z ręką w nocniku, Polska przestanie istnieć, bo nie będziemy mogli o niczym zdecydować, co się dzieje w Polsce. Wszystko będziemy dostawać z UE.
Dzisiaj polski sejm implementuje, czyli przejmuje w tych ustawach, które wydaje z siebie, to 80 procent ustaw to jest prawo przywiezione z UE. My je tylko "klepiemy" na tych posiedzeniach sejmowych, dostosowujemy do naszych polskich warunków i je wszystkie przejmujemy. To kto rządzi Polską? Proszę się nad tym zastanowić, bo to są pytania, które są dla nas ważne! Pokolenia Polaków walczyły o odzyskanie niepodległości, a my ją dzisiaj sprzedamy za kolorowe paciorki.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.