W latach 80. wiklina byłą bardzo modna. Czy ta moda na wiklinowe koszyki, fotele wróciła?
- Kiedyś wiklina była modna. Tak. A teraz, czy ja wiem?
Nie ma większego zainteresowania?
- W tym roku nie. Rok wcześniej może i było większe zainteresowanie. Klienci więcej zamawiali. A ten rok jest naprawdę ciężki.
Od ilu lat Pani wyplata wiklinę?
- Od 25 lat. Szmat czasu.
Gdzie nauczyła się Pani tego fachu?
- W szkole wikliniarskiej w Kazimierzu Dolnym. Choć rodzice chcieli, żebym poszła do szkoły rolniczej. Uważali, że łatwiej będzie znaleźć pracę. Do rolnictwa nie miałam żadnych predyspozycji. Przeniosłam się sama do wikliniarskiej szkoły. Bez ich wiedzy. Byli trochę źli. Ale mi się to podobało. Później pracowałam w spółdzielni w Lublinie. Przez trzy lata wyplatałam tam koszyki.
Czyli tradycji rodzinnej nie było?
- Nie. Choć mój tata robił koszyki gospodarcze na swoje potrzeby. Był samoukiem. Podpatrywałam, jak je wyplatał.
Ile w ciągu ćwierćwiecza wykonała Pani rzeczy z wikliny?
- Oho ho. Nigdy nie liczyłam. Na pewno jednak liczyć trzeba w tysiącach. W Lublinie pracowałam na akord. Naprawdę trzeba było dużo robić, żeby wyrobić na pensję. No i teraz, żeby jako tako zarobić, to też należy poświecić dużo czasu i dużo zrobić.
(...)
Więcej przeczytasz w papierowym lub elektronicznym (TUTAJ) wydaniu Wspólnoty.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.