Józefów nad Wisłą: Tym razem zaprezentowali się we Francji (ZDJĘCIA)

Wszystko zaczęło się od koncertu, jaki w Chruślinie dała Orkiestra Dęta z Motycza. Wśród słuchaczy był m.in. Grzegorz Kapica, burmistrz Józefowa nad Wisłą.

- Pan Grzegorz powiedział wtedy, że chce mieć taką orkiestrę u siebie. Zapytał mnie, czy znajdę czas... Odpowiedziałem, że tak, jeśli tylko... znajdą się na to fundusze. No i się udało - wspomina Anton Szaszkow, od 27 muzyk Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Lubelskiej.

- Nasza orkiestra to mój pomysł, ale sukcesem jest dzięki wielu osobom. To radni, nauczyciele, rodzice, dziadkowie i wszyscy, którym "w duszy gra muzyka" na czele z dyrygentem Antonem Szaszkowem - mówi burmistrz Grzegorz Kapica.

I tak w kwietniu 2013 roku zaczęła się historia Młodzieżowej Orkiestry Dętej w Józefowie nad Wisłą.

Od samego początku kieruje nią Anton Szaszkow, który od tamtego czasu pod opieką ma już dwie orkiestry. Muzyka jest jego pasją, którą zaraża swoich podopiecznych. Bardzo angażuje się w swoją pracę, pomaga mu w tym cierpliwość i poczucie humoru, którego mu nie brakuje. Swoich uczniów uczy przede wszystkim pracowitości, samodyscypliny i dążenia do coraz lepszych efektów pracy.

- Jest trochę stresu, bo mam do opanowania 35 osób, w większości są to dzieci, nie jest to łatwe zadanie. Ale dyscyplinę utrzymujemy bez problemu - opowiada Szaszkow.

 Ogłaszane nabory do orkiestry cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem. Zgłaszało się wielu chętnych, zwłaszcza dzieci, ale w trakcie każdego roku część z nich się wykruszała.

- W Józefowie nie ma już szkoły średniej, więc po zakończeniu nauki w szkole podstawowej niektórzy wyjeżdżają dalej do szkoły, np. do Lublina i wtedy już nie ma szans, żeby regularnie zjawiali się na próbach - wyjaśnia dyrygent. - Na każdym nowym naborze pojawia się spora grupa osób, często bardzo młodych. Z tego, co zauważyłem, nowe pokolenie jest mniej ambitne, młodzi ludzie coraz łatwiej się poddają, a to, co robimy, wymaga sporej pracy, wysiłku i ćwiczeń - kontynuuje.

Najmłodsi członkowie Orkiestry mają po siedem lat. Zazwyczaj nie potrafią grać, wszystkiego uczy ich maestro. Z nowymi osobami na początku ich muzycznej kariery prowadzi zajęcia indywidualne, na których uczą się gry na instrumentach, rytmu, dynamiki. Dopiero po opanowaniu gry na wybranym instrumencie nowy muzyk dołącza do reszty zespołu i ćwiczą razem.

- W przypadku orkiestry dętej poziom wykonania wyznacza najsłabsze ogniwo. Ktoś, kto gra źle, może popsuć robotę całej orkiestry - opowiada Szaszkow.

Zdarza się czasem, że któregoś z wiodących muzyków brakuje, wtedy pan Anton musi ratować się członkami swojej orkiestry z Motycza, albo ... sam łapie za instrument. Przyznaje, że do każdego występu przygotowują się jednakowo rzetelnie, każdy traktują poważnie.

W Orkiestrze Dętej z Józefowa nad Wisłą muzykują całe rodziny, jest sporo rodzeństw, kuzynów...

- Gram w Orkiestrze od około roku razem ze starszą córką. Ale młodsza już uczy się indywidualnie gry na instrumencie - mówi Marcin Majerek, który zapowiada, że w Orkiestrze zamierza grać do samego końca. -  Jestem jedynym rodzicem i najstarszą osobą w orkiestrze. Trafiłem tam przypadkowo. Woziłem córkę na próby i pan Anton stwierdził, że skoro siedzę i czekam dwie godziny, to żebym spróbował grać na tubie - wspomina.